środa, 2 października 2013

10 Rozdział - Powrót z przeszłości.


- Monika? Nie wierzę! To naprawdę ty?
- Przepraszam my się chyba nie znamy. – odpowiedziałam zdziwiona.
- Obóz wiosenny w Londynie. Zawody strzeleckie. Nie pamiętasz kto strzelił wtedy 10 poprzeczek z rzędu? – uśmiechnął się od ucha do ucha brunet.
- Olivier? To naprawdę ty?  - rzuciłam się na niego - Nie poznałam Cię! Zmieniłeś się!
- Ty za to w ogóle – uśmiechnął się szeroko pokazując swoje białe zęby – Nadal tak samo piękna!
- Już nie przesadzaj… A no tak! To jest mój brat cioteczny, Mateusz.
- Miło mi. – powiedział brunet.
- Mi również.- odpowiedział Mati.
- A co tu w ogóle robisz? – zapytałam
- Hmm niech pomyśle.. gram?
- Serio? Czemu ja jeszcze o tobie nie słyszałam? – zaśmiałam się
- Dobra ja już muszę lecieć, bo się trener wkurzy, to cześć. – uśmiechnął się i odszedł.
Co to było? Nie mogę uwierzyć. To naprawdę był Olivier? Przecież ja już się z nim nie wiedziałam  od ponad 3 lat! Myślałam, że to już przeszłość, że nigdy się już z nim nie zobaczę. Że już nigdy nie zobaczę jego pięknych oczu. Nie usłyszę jego głosu. Nie poczuje Jego ust. Jak go zobaczyłam poczułam się jak wtedy, gdy pierwszy raz go widziałam. Te motyle w brzuchu. A teraz się dowiaduje, że jest piłkarzem Arsenalu. Ba! Jest w Barcelonie. Jezu, co się ze mną dzieje. Przecież miałam już o nim nie myśleć, to miał być koniec naszej znajomości. Ale czy to na pewno była tylko znajomość?
- Monika halo! Ziemia do Moniki! Znalazłem ubikacje, chodź szybko bo zaraz zacznie się mecz! Chyba nie chcesz się spóźnić? – usłyszałam głos Matiego. – Ej co się dzieje?
- Nic. Chodź już bo się spóźnimy! – powiedziałam zdenerwowana.
- Ehh.. jak chcesz. Nigdy nie zrozumiem kobiety…
Gdy wróciliśmy już na miejsca, Shak była trochę zdziwiona czemu tak długo nas nie było, ale nie wypytywała o to, ponieważ mecz już się zaczął.


Wybiegli na murawę. Leo ciągle gdzieś spoglądał w moją stronę. ON też był jakiś rozkojarzony. Widziałam jak koledzy z drużyny coś ciągle od niego chcieli, a on tak jakby nic nie słyszał. Nie wiem czemu, ale zamiast patrzeć w stronę zawodników Barcy, mój wzrok utkwił w nim. Przecież przyszłam tam dla Leo i dla mojego ukochanego klubu. Musiałam się opamiętać. Sędzia rozpoczął spotkanie. Barcelona jak na razie rozgrywała swoją słynną tiki – take. Leo za każdym razem kiedy dostawał piłkę, próbował atakować bramkę przeciwnika, ale niestety obrońcy i bramkarz Arsenalu nie dawali mu strzelić bramki. Do przerwy wynik nadal stanowił 0-0. Widziałam jak trener wydziera się na Girouda. Rzeczywiście był jakiś taki nieobecny. Gubił piłkę, źle podawał. Tata ciągle coś tłumaczył Messiemu i Neymarowi. Rozpoczęła się druga połowa. Arsenal wyszedł bardziej zmotywowany, Barcelona jakaś taka już zmęczona i senna. Messi  próbował wziąć sprawy w swoje ręce. Pobiegł sprintem pod bramkę przeciwnika kiwając  3 zawodników. Uderzył. Szczęsny górą. Ktoś wykopał daleko piłkę. Był tam Giroud, Mascherano i Valdes. Jednym zwodem ominął Javiera. Został tylko on i Valdes. Camp Nou zamilkło. Mocny strzał. Gol. Gwizdy kibiców Blaugrany. Szczęście kibiców z Londynu. 88 minuta. Nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać. Na początku lekko uśmiechnęłam się pod nosem, ale po chwili się opamiętałam. Doszło do mnie co się przed chwilą stało. Byłam zła na siebie, za to że jakiś głupi chłopak zawraca mi głowę i jest ważniejszy, od ukochanego klubu. Popatrzyłam na Messiego był wściekły. Wszyscy nagle posmutnieli. Sędzia doliczył jeszcze 4 minuty. 4 minuty, które jeszcze mogły odmienić wszystko. Barcelona przy piłce. Neymar długo szarżował z piłką, aż wyminął zawodnika Arsenalu. Podaje. Na stadionie zawrzało. Wszyscy czekali co się wydarzy. Messi ledwo podbiega do piłki i…Gol! 93 minuta! Barcelona wyrównuje po bramce Messiego. Ich radość – coś wspaniałego. Arbiter kończy spotkanie. Mimo tego, że był to tylko remis wszyscy byli zadowoleni, ponieważ nie był to łatwy mecz.



Pożegnałam się z Shakirą i poszłam na umówione miejsce, gdzie miałam spotkać się z Leo. Mateusz powiedział, że przejdzie się do domu na piechotę i nie przyjdzie na imprezę, ponieważ źle się czuje. Byłam sama na prywatnym parkingu gdzie parkowali piłkarze. Było ciemno. Nagle zobaczyłam sylwetkę idącą w moją stronę. Myślałam, że to strzelca bramki dla Blaugrany. Ucieszyłam się i podbiegłam trochę bliżej. To jednak nie był on. Moja twarz pobledniała…


Tak i oto pojawił się ( po jakimś miesiącu ) rozdział. Sama w to nie wierze, że udało mi się znaleźć czas żeby go napisać. Trochę się namęczyłam, bo straciłam całkowicie wenę do pisania. Szkoła, treningi, szkoła, treningi..Bardzo, bardzo, bardzo zachęcam was do komentowania :D To bardzooo motywuje ;)

Teraz rozdziały będą się pojawiać, dużo rzadziej niż w ciągu wakacji :/

środa, 11 września 2013

9 rozdział - Pierwszy mecz na Camp Nou i... pierwsza niespodzianka!


Na drugi dzień
Gdy przyszłam do domu Mateusz jeszcze spał.  Te wspólne noce spędzone z Marcem, Cristianem i Dos Santosem źle na niego działają. Ale, niby dobrze. Zajmuje się sobą i nie dręczy mnie pytaniami typu: Gdzie byłaś? Co robiłaś? Ostatnio dzwoniła mama i Mati przysiągł jej, że on dopilnuje żeby nic mi się nie stało. No tylko, że to już zaczynało się robić wkurzające. Teraz jest zajęty balowaniem z chłopakami. A ja mam wolny czas na spędzanie czasu z Leo.  A pomyśleć, że jeszcze jakiś miesiąc temu byłam zwykłą dziewczyną, uczącą się i planującą swoje plany na studia. Odkąd przyjechałam do Barcelony , moje życie wywróciło się do góry nogami! Szczerze mówiąc nie wiem co będzie dalej. W tej chwili interesuje mnie co jest tu i teraz. I przy tym pozostaję
Mateusz  naa początku ucieszył się z wiadomości o biletach na strefe  VIP, ale potem zaczęła się stała gadka.
- Skąd je masz? – z poważniał
- Leo mi je załatwił..
- Zauważyłem, że ostatnio dużo przebywasz z nim.
- No i co z tego! To chyba moja sprawa?
- Ale ja się o Ciebie martwię, rozumiesz? Pamiętasz co obiecałem twojej matce?
- Obiecałem, obiecałem.. Jestem już dorosła rozumiesz? Wiem co robię…
- Dobrze. Przepraszam. Naprawdę za bardzo na Ciebie naskoczyłem. Wybaczysz mi?
- Wybaczam. Zapomnijmy o tym ok.? Dzisiaj jedziemy na mecz na Camp Nou spełniać swoje marzenia!
Dziś nie widziałam się z Leo. Od rana musiał gdzieś jeździć załatwiać różne sprawy związane z meczem. Zadzwonił tylko do mnie, żeby powiadomić mnie, o tym, że po meczu będzie jakaś impreza u Cristiana i jesteśmy zaproszeni. Dzień zleciał bardzo szybko. Za nim się obejrzałam już musieliśmy jechać na stadion. Założyłam koszulkę domową Barcelony z napisem „Messi  10’’ którą dostałam od Leo. Przed Camp Nou było pełno ludzi. Do wejścia prowadziły ogromne kolejki.  Nagle zauważyłam, że ktoś do mnie macha. Postać zbliżała się do mnie, tak jakby to właśnie do mnie chciała dotrzeć. Po chwili uświadomiłam sobie, że to była Shakira.
- Cześć! Pewnie mnie znasz.. Jestem Shakira, dziewczyna Pique. A ty Monika tak? Leo mnie poprosił, żebym poczekała tu na Ciebie.
- Oh nie trzeba było! Miło z twojej strony. Tak jestem, Monika, a to mój starszy brat cioteczny Mateusz.
- Miło mi. – powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha Shak
- Mi również – odpowiedział i pocałował Shakirę w rękę jak prawdziwy dżentelmen
- Ty uważaj, bo obędziesz miał do czynienia z Gerardem – zaśmiałam się
Shakira doprowadziła nas do jakiegoś innego wejścia z boku stadionu i już po 5 minutach byliśmy na trybunach. W tym momencie akurat chłopaki się rozgrzewali. Leo co chwilkę zerkał gdzieś tam w trybuny. Kiedy mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął i pomachał, po czym cała drużyna odwróciła się w moją stronę i zaczęła machać co się skończyło 5 karnymi kółkami. Miłą atmosferę zakłóciła natura.
- Mati, ja musze do ubikacji – powiedziałam po cichu
- No to idź.
- No ale ja się boję… chodź ze mną.
- Ehhh… no dobra. – odpowiedział. Błądziliśmy  już duszą chwilę  po Camp Nou w poszukiwaniu toalety.
- Chodź, że szybciej, bo się zaraz zleje!
- Spokojnie! Nie dość, że Ci pomagam to się na mnie drzesz! Trzeba było skorzystać domu, to ta nie… Patrz tam są jakieś schody! Może to tam..
- Już nie gadaj tyle tylko chodź! – Na końcu schodów były  drzwi, które przeniosły nas do jakiegoś korytarza, długo błądziliśmy przechodząc z jednego korytarza na drugi.
- No pięknie! Zgubiliśmy się…
- Trzeba było iść z Shak to ta się boi.. i masz babo placek!
- Oh już przestań! Czy ty też to słyszysz? Ktoś tu idzie! – wtedy przeleciał mnie lekki dreszcz, ale i również, szczęście, że ktoś pomoże nam się  stąd wydostać.  – Kroki dochodzą z tamtego korytarza! Chodźmy tam! –ruszyłam, a  chodzenie przerosło się w bieg, gdy już miałam skręcać w korytarz z którego dobiegały głosy, wpadłam na wysokiego bruneta…
_____________________________
No i jest! Zachęcam do komentowania :D

niedziela, 1 września 2013

8 rozdział - Wierność to podstawa w związku...


Zobaczyłam Leo z jakąś dziewczyną. Oni… oni się całowali.. Stałam tam w progu i nie wiedziałam co mam zrobić. W końcu nie wytrzymałam i wybiegłam na ulice przez przypadek strącając wazę stojącą na komodzie koło drzwi.

~Leo, 30 minut wcześniej ~

Tak. Dzisiaj muszę jej to wszystko powiedzieć. Muszę zabrać wszystkie siły. Zaproszę ją na kolację i wszystko powiem. Kocham ją i chce tego. Chce jej dobra. Stworzę z nią szczęśliwy związek. Zamieszkamy razem. Stworzymy rodzinę. Znamy się dopiero około 12 dni ale już wiem, że to ta jedyna.  Miałem kilka dziewczyn ale nigdy nie czułem czegoś takiego.  O ktoś dzwoni do drzwi. Czyżby to Monika coś zostawiła?
- Hej, kotku . – powiedziała brunetka
- Czego chcesz?! – wykrzyknąłem zdenerwowany
- Nie denerwuj się tak, bo Ci żyłka pęknie.
- Nie zmieniaj tematu!
- Dobrze, dobrze. Ale się zrobiłeś wrażliwy po naszym rozstaniu.. Zostawiłam kilka rzeczy w naszej sypialni..
- Tylko nie naszej! Do Ciebie serio nie dociera, że z nami koniec?! Eh… dobrze. Masz 5 minut.
Dobrze wiem, że to tylko wymówka, żeby się ze mną spotkać. No ale przecież nie mogłem jej odmówić.. Trudno. Następnym razem ją nie wpuszczę. Po 5 minutach była już na dole.


- Zabrałaś na pewno wszystko?
- Tak kocie, nie martw się o to.
-Nie mów tak na mnie!
-Oooo już nie lubisz jak się tak na Ciebie mówi? A jeszcze kilka tygodni temu prosiłeś, żebym tak na Ciebie mówiła – chciała mnie przytulić ale ją odepchnąłem.
- Chce Ci przypomnieć, że nasz związek to już jest przeszłość i nie zamierzam mieć nic z tobą wspólnego.
- O, już sobie znalazłeś pocieszycielkę? To takie przykre… Dobrze wiem, że ty mnie kochasz, tylko to ukrywasz. Nie chcesz, żeby było tak jak dawniej? Byliśmy znakomita parą! – rzuciła się na mnie i zaczęła namiętnie całować. Odpychałem ją, ale ona się do mnie przyssała. To był moment. Zobaczyłem tylko postać biegnącą przez podwórko i zbity wazon. Szybko uświadomiłem sobie, że to była Monika.. Z całej siły odepchnąłem leżącą na mnie Samirę i pobiegłem za nią. Na całe szczęście byłem szybszy, choć wcale nie było tak łatwo ją dogonić..
- Monika! Poczekaj! To nie tak jak mylisz!

- Nie w ogóle, to niby co to było?! Proszę tłumacz się! Ale ja byłam głupia.. Laska na kilka nocy, tak?!
- Nie, nie! To była moja była. Zerwałem z nią kilka tygodni wcześniej przed tym jak Cię poznałem. Ona nie rozumiała tego, że ja jej już nie kocham, nie umiała się z tym pogodzić. Dręczyła mnie ciągle, a dziś przyszła pod pretekstem, że coś zostawiła u mnie w domu. Nie wiem czemu to zrobiła, chciałem jej to wytłumaczyć, że to koniec i w ogóle, ale ona się na mnie rzuciła, ja ją odpychałem.. ja… Ja Cię kocham rozumiesz, nie zrobiłbym Ci tego!
- Teraz mam Ci tak po prostu uwierzyć?!
- Nie.. To znaczy tak!  To znaczy nie wiem… Nie umiałbym Cię okłamywać, za bardzo jesteś dla mnie ważna…
- Może i jestem głupia, ale Ci wierzę..
- Wiesz, że Cię baaardzooo mocno kocham? – przytuliłem ją
- Wiem, ja Ciebie też… Obiecaj mi, że to się już nigdy, przenigdy nie powtórzy.
- Obiecuję na Barcelonę, na piłkę i na wszystko co kocham! – uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek
~
Gdy wróciliśmy do domu Leo Samiry już nie było.  Panowała dziwna atmosfera, której nikt z nas nie umiał przełamać. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy oglądać jakiś film. Leżałam oparta o jego tors. Tak miło mi się leżało. Choć przed oczami ciągle miałam ten widok, nie dawał mi spokoju. Ale nie potrafiłabym mu nie wybaczyć. Kocham go i mam nadzieję, że to nigdy się nie powtórzy. Długą ciszę przerwał Leo.
- A ty wiesz, że my jutro gramy mecz towarzyski z Arsenalem?
- Jezu! Zupełnie zapomniałam…
- Chciałabyś mi może pokibicować?
- Jasne! Nawet z Mateuszem już zamówiliśmy bilety..
- Aj tam bilety! Nie sądzę, żeby to były bilety na strefę dla Vipów?
- Ale my pójdziemy  skromnie w strefie dla ‘’normalnych kibiców’’ – zaśmiałam się
- Nie chcesz spotkać się z piłkarskimi WAGs?
-  No nie wiem.. A Mati?
- Spokojnie, jutro załatwię 2 bilety od trenera
- Kochany jesteś! Dziękuję – pocałowałam go w policzek
- Dobra, oglądajmy film, bo ja już się pogubiłem – zaśmiał się
______________________________________________________
Taki dziwny jakiś... Serio jestem taka przewidywalna? :D Zachęcam do komentowania :) Dedykuje rozdział....... Pani Bartrze ( ? XD )


sobota, 24 sierpnia 2013

7 Rozdział - A jednak....


Szukam Cię wzrokiem i nie mogę znaleźć
Może tyle już wypiłem, że cię wcale nie widziałem
Miałem wrażenie, że dziś nad ranem
Patrzyłaś na mnie, czule cię całowałem
Chyba już czułem to Kenzo na twoim ciele
Chyba zwariowałem (jeśli to urojenie)
Chyba właśnie wpadam na Ciebie
I mówisz coś, że czułaś się jak w siódmym niebie
Tracę zmysły, trzymasz mnie za rękę
Tańczę z tobą w ręku z Jackiem Danielsem
Patrzę na Ciebie, myśli mam tylko grzeszne
Chciałbym Cię mieć, robić to nawet w piekle
W łazience obmywam twarz zimną wodą
I nie wiem już czy jesteś, zaczynam wariować
*
Znikam gdzieś noc i dzień
Zlewasz się w jedną całość kiedy nie ma Ciebie
Tonę snów, milion słów
Dotyk twój i niczego już nie jestem pewien…

Tę noc spędziłam znów u Leo. Gdy się obudziłam nie było go. Zostawił tylko karteczkę, że dzisiaj wcześnie rano miał trening, a tak słodko spałam, że nie potrafił mnie obudzić. Założyłam jedną z jego bluz i zeszłam na dół do kuchni by zrobić sobieśniadanie. Przyrządziłam, trochę więcej jedzenia, bo wiedziałam, że jak wróci Leo pewnie będzie strasznie głodny. Nie miałam najmniejszej ochoty by iść teraz do domu. Do Mateusza. Wiedziałam co mnie czeka. Tysiące pytań, gdzie byłam, co robiłam. W pewnym sensie rozumiałam go. Martwił się. To było zrozumiane, ale męczące. Z transu myślowego wybudził mnie odgłos dzwonka do drzwi. ‘’Czyżby to Leo, już wrócił ‘’ – powiedziałam sama do siebie. Otworzyłam drzwi, a przede mną stał, nie Leo, lecz David Villa. Zaniemówiłam.
- Yyyyy… Hej.. jest Leo? – powiedział zdziwiony na mój widok piłkarz
- Nie ma go jest na treningu…
- Gdzie moje maniery! Jestem David Villa, kumpel Leo… A ty?
- Monika… yyy.. przyjaciółka Leo – skłamałam, choć dobrze wiedziałam, że piłkarz nie uwierzył w te słowa i wszystkiego się domyślił. – Proszę, wejdź.
- Ostatnio jak był u mnie w Madrycie to zostawił torbę i akurat byłem w Barcelonie, więc wpadłem mu ją oddać. – wręczył mi niebieską torbę adidasa
- Okey, spoko, przekażę mu.
- No to ja już muszę lecieć także ten no, cześć – pożegnał się
Jezuuu… Jaka wtopa. Ja nad ranem, w bluzie Leo, półnaga, otwieram tak po prostu drzwi jego najlepszemu przyjacielowi i wmawiam mu, że pomiędzy mną, a Messim jest  tylko przyjaźń. Genialne! – warknęłam w myślach. Ciekawe co on sobie pomyślał… Tak w ogóle gdzie jest mój telefon?!  O na blacie jest! 10 nieodebranych połączeń od Mateusza.. Nie odzwonię. Co mu powiem? Że znowu spędziłam noc  u Leo? To jest za głupie.. Domyśli się. No ale co mam mu powiedzieć? Tak bardzo chciałabym nie musieć ukrywać tego. Być wolna jak ptak. Teraz czuję się nie swojo. Przed każdym muszę coś ukrywać. Ja tak nie potrafię. Nie umiem. Ale tak było lepiej. Nie łatwiej, ale lepiej. Może nie było to dosyć  mądre, ale w tej chwili wydawało się, że tak będzie dobrze. A może to były tylko pozory?
- Hej, piękna! – usłyszałam głos Leo. Nawet nie zauważyłam jak wszedł do domu.
- Jesteś głodny? Zrobiłam kanapki – powiedziałam uśmiechnięta i ucałowałam go w policzek.
- Baaaardzoooo. – Uśmiechnął się szeroko.
- Był tu Villa… - zaczęłam nie pewnie – Przyniósł Ci twoją torbę..
- Powiedziałaś mu o nas?
- Nie. - zadrżałam – Skłamałam, że jestem twoją przyjaciółką..
- Nie martw się, ja mu wszystko wyjaśnię. – przytulił mnie – Przepraszam, że musimy to ukrywać, wiem, że to dla Ciebie trudne…
- Nie obwiniaj się. Ja też nie chce rozgłosu. Muszę lecieć. – pocałowałam go i pokierowałam się do wyjścia. Złapał mnie za rękę i obrócił w swoją stronę.
- Kocham Cię. – wyszeptał, a mi przeszły po plecach ciarki. – Nie zostawiaj mnie. – Teraz nasze czoła stykały się ze sobą.
- Nie mogę.. Muszę iść. Mateusz się martwi..
- Ale przyjdziesz dzisiaj do mnie? – oddalił swoją twarz na bezpieczną odległość i zapytał błagalnym głosem.
- Obiecuję. Ale teraz już muszę iść. – pocałowałam go w policzek, wzięłam torebkę i wyszłam. Próbowałam wymyślić co powiedzieć Matiemu. Przecież ja miałam na dzisiaj umówioną wizytę u lekarza… Teraz i tak nie zdążę.. Ale to jest dobra wymówka dla Matiego!  Gdy wróciłam do domu, chcąc czy nie chcąc Mati musiał mi uwierzyć. Nie odbieranie usprawiedliwiłam wyciszonym telefonem co to była akurat prawda. Na całe szczęście była tak skacowany i zmęczony po imprezowaniu z Marciem i Crisem, że od razu po rozmowie poszedł spać. Teraz mogę, spokojnie się umówić  z Leo. Tylko gdzie jest mój telefon? Zostawiłam u Leo.. Jest to dobry powód, żeby teraz do niego iść. Zaśmiałam się w duchu. Poszłam wziąć prysznic i ubrać coś fajnego.
~
Zamówiłam taksówkę, ponieważ ból w kostce dawał o sobie znaki. Dzisiaj miałam iść do lekarza który miał mi dać tabletki przeciw bólowe… Przełożyłam wizytę na jutro. Dzisiaj już muszę przeboleć. Droga minęła szubko, ponieważ dom Leo nie jest aż tak daleko. Gdy już chciałam zadzwonić do drzwi, zobaczyłam, że drzwi są uchylone. Było to dziwne, ponieważ Leo nigdy nie zostawia otwartych drzwi po ty jak mu się włamali i zawsze są dobrze zamknięte. Otworzyłam ostrożnie drzwi i zobaczyłam…….



Taki trochę nie za bardzo.. No ale zostawiam go do waszej opini! :D

CZYTASZ = KOMENTUJ!

niedziela, 18 sierpnia 2013

6 rozdział - To jest chyba jakaś bajka


- Możemy porozmawiać? – usłyszałam głos Leo zza placów – Tylko nie tutaj..
- No okey… - powiedziałam nie pewna. Wyszliśmy na plaże naprzeciwko domu Leo i zaczęliśmy spacerować wzdłuż niej. – A więc co ode mnie chciałeś? – zapytałam zniecierpliwiona.
- Chciałem z tobą porozmawiać.. tak po prostu. – powiedział z uśmiechem na twarzy
- Jak kostka?
- Już lepiej, Rawie nie boli – skłamałam, nie potrafiłam mu powiedzieć prawdy
- Mam dużo  pytań, będę Cię męczył – powiedział roześmiany
- Ciągle mnie o coś pytasz. .A ja o tobie nie wiem nic… To znaczy o życiu piłkarskim wiem bardzo dużo, a o prywatnym nic.. Opowiedz o sobie!
- Eee no ja.. Tylko, że ja nie wiem co mam Ci powiedzieć! – powiedział załamany – Piłka totalnie przejęła moje życie… nie mam życia prywatnego..
- A przyjaciele, dziewczyny?
- Dziewczyny nie mam. Miałem kilka, ale zawsze gdy już myślałem, że to ta jedyna okazywało się, że lecą tylko na kasę.. Nie mam czasu na przyjaciół.. Treningi i mecze pochłaniają mnie.
- Przykro mi…
- Ale ty jesteś jakaś inna…
- Jaka? – powiedziałam zdziwiona
- Nie wiem… Masz coś czego te wszystkie dziewczyny nie miały… - panowała cisza. Przyjemna cisza. W pewnym sensie cieszyłam się, że nie odzywamy się. Usiedliśmy na gorącym piasku.
- Wiesz co? – zapytał – Chyba się zakochałem..
- Gratuluję, tej szczęściarze – zaśmiałam się i przybliżałam swoją twarz do jego twarzy. ,, Poczuł jak przez oczy przelewa mu się strumień krwi. Jej twarz była za blisko. Przyciągnął ją do siebie, tak gwałtownie, że zajęczała. Całował. Zupełnie bez świadomości tego, co robi. Odpychała go z początku, gdy nagle poczuł, jak mu się poddaję. Przywiera do jego twarzy. To było szaleństwo. Dzikie i niezrozumiałe. Pragnienie. Namiętność. ‘’
~
Rano obudziłam się w nie swoim pokoju, z ogromnym kacem. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Doberek. – powiedział uśmiechnięty od ucha, do ucha Leo noszący na tacy śniadanie. Odpowiedziała mu równo promiennym uśmiechem. – Możemy na razie ukryć nasz związek? Nie chce rozgłosu przez media. A przyjaciołom powiemy w odpowiednim czasie, zgadzasz się?
- Jasne. Sama uważam, że jeszcze nie czas na takie zwierzenia..
- Ja muszę lecieć na trening. – powiedział całując mnie w policzek. – Będę wieczorem, bo muszę załatwić kilka spraw na mieście. Tu masz klucze. – Dał mi klucze i wyszedł. Była godzina 13. Tak dobrze mi się z nim spało… Mateusz! Zapomniałam totalnie o nim! Ale zaraz, zaraz. Przecież a ni ja, a ni on nie jesteśmy małymi dziećmi. Mogę robić to co chcę. Spokojnie zjem to co przygotował Leo i pójdę do domu. Jak będzie się wypytywał powiem m żeby zajął się swoim życiem. Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Tylko że to nie okazało się takie łatwe.
- Martwiłem się! Czemu mi nie chcesz powiedzieć gdzie byłaś?!
- Bo to moja sprawa..
- Aha. Czyli ja już się dla Ciebie nie liczę?
- Jeju.. wyluzuj! Nocowałam u Leo…
- Nocowałaś?! – powiedział zdziwiony
- Tak. Było już późno i Leo nie chciał, żebym wracała sama po ciemku do domu.. Zaproponował nocowanie u niego. To mój przyjaciel – skłamałam – Już chyba więcej nie muszę tłumaczyć?! – powiedziałam zła – Idę wziąć prysznic i się przebrać. – Mati nawet nie zdążył nic powiedzieć, ja już byłam w swojej sypialni. Zamknęłam drzwi i odetchnęłam z ulgą. Było mi ciężko. Ale musiałam. Dla Leo.
~
*
- Hej. Jednak wrócę wcześniej, chcesz może wyjść ze mną na kolację? – usłyszałam głos Leo w telefonie.
- Chętnie.
-  To około 18 przyjadę po Ciebie, buziaki – rozłączył się
*
Po telefonie od Leo cała chodziłam w skowronkach. Na całe szczęście Mateusz tego  nie zauważył. Jak dobrze, że Marc i Cristian zaprosili go wieczorem na to piwo! Będę mogła się spokojnie spotkać z Leo. Niestety nie trwało to długo.
*
- Halo?
- Monia… wybacz, ale to dzisiaj chyba nie wypali..Moja mam się rozchorowała i wypadało by ją odwiedzić.. przepraszam.
- Nie no, rozumiem Cię..
- Ej! A może chcesz jechać razem ze mną? Poznasz moją rodzinę!
- Ja? No nie wiem… nie powinnam.
- Czyli wszystko ustalone! Moi rodzice mieszkają w miejscowości nie daleko Barcelony, więc droga nie zajmie nam długo. Będę o 17. – rozłączył się
*
Miałam półtorej godziny. Co on sobie myślał, że ja w tyle się naszykuję?! Musiałam. Ale wymyślił.. Czemu się na o zgodziłam? Właściwie to nie. Nie zgodziłam się. To on podjął decyzję za mnie. No cóż trzeba było to przeboleć. Spotkanie z przyszłymi teściami – zaśmiałam się w duchu i poszłam do łazienki.
Usłyszałam odgłos dzwonka. To pewnie Leo. Otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka.
- Wooow! Pięknie, wyglądasz! – powiedział przeleciawszy mnie całą swoim wzrokiem.
- Dziękuję. Ty również się postarałeś. – uśmiechnęłam się – Jedziemy?
Oczywiście jak przystało na dżentelmena otworzył mi drzwi do samochodu.  Po chwili już jechaliśmy. Rzeczywiście nie było to daleko. Domek nad lasem nie daleko miasta. Na miejscu już była cała rodzina.
- Leo! – krzyknęła Matka na jego widok
- Mamo! Jak się czujesz?
- Już lepiej synku już lepiej…  Dobrze, że jesteś.
Leo zaczął się witać ze wszystkimi członkami rodziny, a ja nadal stałam tam w progu jak wryta i nie wiedziałam co zrobić. Iść do niego, czy może uciekać? Z tego transu wy budził mnie głos taty Leo.
- Widzę, że przyprowadziłeś koleżankę.. To twoja nowa dziewczyna?
- Poznajcie to jest Monika! – Leo udawał, że zignorował pytanie swojego ojca i zaczął mnie wszystkim przedstawiać.
- Miło mi Cię poznać Moniko, proszę siadaj i opowiedz coś o sobie. – Przygarnęła mnie z tej trudnej sytuacji mama Leo.
Cała rodzina była bardzo miła i uprzejma. Czas szybko nam zleciał, przy rozmowach i opowieściach mamy Leo o jego dzieciństwie.
- Jest już późno musimy się zbierać, przyjadę jutro do Ciebie dobrze?
- Czekamy synku! – krzyknęła do pakującego do samochodu różne ciasta od swojej mamy Leo
- Dbaj dobrze o mojego syna – szepnęła mi do ucha, a ja odpowiedziałam na to uśmiechem. Wsiedliśmy do samochodu i resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Nagle Leo zatrzymał się i powiedział, że chce mi coś pokazać.
- Jak się sprawowałam dzisiaj? – zapytałam
- Bardzo dobrze! Polubili Cię – powiedział uśmiechnięty. – A najbardziej Mama.
- Gdzie mnie prowadzisz?
- W dzieciństwie lubiłem tam chodzić, to nie daleko, chodź! – Zawołał. – Jesteśmy!
Zaprowadził mnie nad ogromne jezioro. Było pięknie!  Opodal były pięknie łąki, a w jeziorze pływały kaczki, a obok jeziora był las. Usiedliśmy na trawie i zaczęliśmy rozmawiać.
- Pięknie tu – powiedziałam rozglądając się
- Wiem i dziwię się, że zawsze tu nikogo nie ma.. a może i to dobrze…  - Przybliżył się do mnie , tak że czułam jego oddech na moim policzku. – Kocham Cię..
- Ja Ciebie też.. – „ Pochylił się ku niej. Dotknął jej policzka. Delikatnie. Jak ptaka. Jakby bał się, że odfrunie, spłoszona nieostrożnym gestem. Położył palec na jej wargach, nie odsunęła twarzy. Pocałował. Miał wrażenie że śni. Że to nie dzieje się naprawdę. Była taka bezbronna w jego ramionach. Krucha, porcelanowa lalka… ‘’
___________________________________
No i o to rozdział! Specialnie dłuższy, za te wszystkie dni mojej nie obecności. Mam nadzieję że się podoba i zachęcam do komentowania, lub chociaż zostawienia swojej opinii na moim asku: http://ask.fm/MooniaaaxD

piątek, 2 sierpnia 2013

5 roździał - Jak ja dałam się na to namówić?


-Co chcesz? Skąd wiesz, że tu mieszkam?! – wykrzyczałam
- Przyszedłem oddać ci telefon, leżał u mnie na tylnim siedzeniu… musiał Ci wypaść jak zawiozłem Cię do szpitala.. adres znam, bo w  smsie do swojej koleżanki był podany, no i.. przeprosić chciałem! Ja taki naprawdę  nie jestem! Ja Niechciałem tak po prostu Cię rozkochać, przelecieć i zostawić. Ten pocałunek..to samo tak jakoś..
- Oh.. no dobrze. Zapomnijmy o tym. Ale to i tak nie zmienia faktu, że ty jesteś gwiazdą futbolu, a ja zwykłą dziewczyną.
- To nie jest ważne.. To co zostaniemy przyjaciółmi? – powiedział z nadzieją chociaż tak naprawdę, chciał być kimś więcej niż przyjacielem.
- No niby.. czemu nie? – powiedziała uśmiechem
- Posłuchaj.. dzisiaj robię imprezę o 20, wpadniesz? Masz mój adres i numer
- No tylko.. ja… Wiesz jestem tu z moim bratem ciotecznym…
- No to przyjdź z nim. Poznacie drużynę – uśmiechnął się
- No to dobrze – powiedziałam rozpromieniona i zamknęłam drzwi. Dopiero teraz do mnie dotarło co zrobiłam. Ja to jednak jestem głupia. Ból w kostce mnie rozwala, a wieczorem wybieram się na imprezę. Ja się pytam po co?! Głupi mózgu po co?! I jeszcze ta przyjaźń.. co to do cholery jest?! Ale nie potrafiłam mu odmówić.. jego uśmiech sprawiał, że w ogóle nie myślałam, zgadzałam się na wszystko… Położyłam się na kanapie i zaczęłam oglądać powtórkę meczu Barcelona – Atchletico, Leo wtedy zaliczył hat – tricka.. Niby już oglądałam ten mecz, ale mimo wszystko, gdy padał gol po jego uderzeniu, jakoś się tak strasznie cieszyłam.  Zawsze się cieszę jak Barca strzela, ale nigdy tak. Tym bardziej, że to była powtórka…  Usłyszałam otwieranie drzwi i wtedy  uświadomiła sobie, że Mateusz nic nie wie, o Leo, plaży i o wszystkim co zaszło! I jak oni teraz mieli iść na tą imprezę. Musiałam mu powiedzieć prawdę..
- Cześć Mati, musimy pogadać… - usiadł koło mnie a ja zaczęłam dalej – Tym gościem, co mnie potrącił był.. – przełknęłam ślinę – Messi
- Hahahahahahha! Dobry żart! A tak serio wiesz już kto to zrobił?
- Mati… ale ja naprawdę nie żartuję… przysięgam na FCB..
- No to w takim razie mówisz prawdę.. Pamiętasz, jak mówiłem, że zabiję drania? Odwołuję – zaśmiał się – Nie mogę zabić jednego z najlepszych piłkarzy na świecie nie?
- Hahahahah okey… No i on teraz zaprosił nas na imprezę, chcesz iść?
- No pewnie, że chce! – przytulił mnie i poszedł do swojego pokoju.
Nie opowiadałam Mateuszowi szczegółów tego spotkania. Nie chciałam by się dowiedział. Mam nadzieję, że to zostanie między mną, Leo i Patrycją.

~
Dom Leo jest ogromny. Po co komu taki wielki dom dla tylko jednej osoby? Chyba jednej…
- Cześć Monika, a to jest ten twój brat cioteczny. – powiedział z uśmiechem – Jestem Leo. – przywitał się z Matim – Ej Gerard ścisz tą muzę, chce coś powiedzieć – krzyknął do Pique, który udawał, że jest DJ -em – Poznajcie proszę moich..yyy no.. Przyjaciół! To jest Monika, a to Mateusz!  
Nagle bok nas zebrali się wszyscy zawodnicy Blaugrany. Byli bardzo mili i chętni do zawarcia znajomości. Po pewnym czasie się rozeszli, a ja zobaczyłam na parkiecie tańczącą Pati z jakąś dziewczyną. Podeszłam do niej.
- Patrycja co ty tu robisz? – zapytałam z zdziwiona
- A co ty tu robisz?! Przecież to impreza Leo!
- Poczekaj.. chodź do baru – powiedziałam jej do ucha
- No to może najpierw ja. No bo… ja jestem dziewczyną Alexisa..
- Woooow! Heh.. no.. Gratuluję
- Dobra, ale to nie czas na pogaduchy o mnie! Co ty tu robisz?
- No bo.. – opowiedziałam jej o wszystkim co zaszło u mnie w domu
- Jesteś tego pewna?
- Na sama nie wiem.. Nie mogłam mu odmówić! – Nagle przybiegła do nas dziewczyna, która tańczyła z Patrycją.
- Poznaj moją przyjaciółkę, Julię – powiedziała Pati
- Miło mi Cię poznać – powiedziałam z uśmiechem – Jestem Monika.
- Mi również. Chodźcie musicie coś zobaczyć. – powiedziała i pociągnęła nas do całkiem innej części domu, gdzie zobaczyłam.. Mateusza śpiewającego ( chyba raczej fałszującego ) z Dos Santosem. Na ich widok tak zaczęliśmy się wszystkie śmiać, że żadna nie mogła się uspokoić.  Nagle pozułam, że ktoś mnie ciągnie za rękę, był to Leo…
_______________________________________________________________________

WAŻNE! 6 sierpania, wyjeżdżam do Bułgarii i nie sądzę, żebym miała tam dostęp do internetu. Mieszk tam moja ciocia, która pewnie mi udostępni internet, ale wątpie bym cokolwiek napisała. Nie będzie mnie 11 dni :< 

Czytasz? - KOMENTUJESZ!

poniedziałek, 29 lipca 2013

4 Rozdział - To jest chyba jakiś cholerny sen!


…..odepchnęłam go i wstałam na nogi.
- Czekaj, czekaj! Znamy się dopiero kilka godzin to wszystko zaszło za daleko! – wmawiałam sobie – To nie ma sensu… Zapomnij o wypadku, o mnie.. – powiedziałam i wybiegłam z płaczem, a on nawet nie zdążył nic powiedzieć.
Co ja sobie wyobrażałam?! Przecież jestem zwykłą dziewczyną z Polski, a on jest jednym z najlepszych piłkarzy na świecie! Przecież on może mieć każdą dziewczynę na zawołanie. Mimo tego, że tak tego cholernie chciałam i tak uważam, że zrobiłam do mnie. Zapewne była bym leską na jedną noc..
~ Leo ~

Jezu.. co to było? Sam dziwie się jak to mogło się stać?! Owszem ona bardzo mi się spodobała, mimo tego, że krótko się znamy, no ale od razu całować? To wszystko działo się za szybko. Co ona sobie o mnie pomyślała? Normalnie tak przecież nie robię.. Może naprawdę się zakochałem? Muszę ją jakoś odzyskać.. nawet nie mam jej numeru telefonu..
Gdy wchodził do domu ujrzał Samirę siedzącą na kanapie.
- Co tu robisz?! Nie rozumiesz, że z nami koniec?! Jak tu w ogóle weszłaś?! A no tak klucze.. trzeba będzie wymienić zamki – parsknął
- Oh, nie denerwuj się kotku.. – położyła rękę na jego klacie i już zamierzała go pocałować w szyję, lecz Leo ją odepchnął
- Do Ciebie to nie dociera?! – wykrzyczał – Nasz związek nie ma sensu! Nie kocham Cię! Z nami koniec!
- Jeszcze, zobaczymy kotku. – wyszeptała mu do ucha i wyszła z domu

*

Biegłam uliczkami sama nie wiedząc gdzie, chciałam znajdować się jak najdalej od tamtego miejsca. Chciałam być już w domu. Mimo wszystko moja kostka już, nie wytrzymał i mimowolnie upadłam na chodnik. Nagle podbiegła do mnie jakaś dziewczyna.
- Przepraszam! Nic się nie stało? – zapytała podnosząc mnie
- Nie, nic się nie stało.. – powiedziałam ze spuszczoną głową
- No przecież widzę, czemu płaczesz? – zapytała, a gdy zobaczyła, że nie odpowiadam, zaczęła dalej – Jestem Patrycja, a ty?
- Monika. – otarłam łzy
- O też Polka! – powiedziała uśmiechnięta – Chodź, usiądziemy w tej kawiarni. – pomogła mi wstać i zaprowadziła mnie do stoliku.
-Dobrze, to teraz może opowiesz mi co się stało? – opowiedziałam jej całą historię, a ona pocieszała mnie, kiedy mi zaczęły spływać łzy z policzka. – Ehh… nie przejmuj się nim. To jest gwiazdor. Musisz zapomnieć, wiem, że to jest trudne, ale musisz.
- Dziękuję, Ci, że mnie wysłuchałaś.. Ja już muszę lecieć.. Może kiedyś się jeszcze spotkamy?
- Jasne! – wymieniliśmy się numerami. Najlepsze było to, że byliśmy w tej samej kawiarni co przy spotkaniu z Messim… Coś czułam, że ta kawiarnia długo zostanie mi w pamięci.. Wsiadłam do wynajętego przez Mateusza samochodu pozostawionego przed kawiarnią i pojechałam, jak najprędzej do domu. Oczywiście tam, czekał na mnie wściekły Mati.
- Gdzie ty byłaś?! Martwiłem się o Ciebie! – usłyszałam przy otwieraniu drzwi
- Eee.. no.. zgubiłam się! – skłamałam
- Wiesz, która jest godzina?! No i z naszą imprezą nici..
- No przepraszam Cię.. Jutro Ci to wynagrodzę!
 - No dobra.. przepraszam, że tak na Ciebie nakrzyczałem..Idźmy już spać – poszliśmy do swoich pokoi bez żadnego słowa..
Rano obudził mnie straszny ból w kostce. Już wiedziałam, że cały dzień spędzę w łóżku. Zeszłam tylko na chwilę do kuchni po kawę, gdy zauważyłam kartkę na stole. ,, Poszedłem pobiegać, będę po 13 ‘’ – przeczytałam. Czyli 4 godziny sama w tym wielkim domu? No trudno. Zrobiłam sobie kawę i przy okazji śniadanie. Położyłam się wygodnie na kanapie w salonie. Już miałam włączać telewizor gdy nagle zadzwonił ktoś do drzwi. Otworzyłam, a tam stał Massi….
______________________________________________________________

Coś mnie wzięło na pisanie, więc o to jest! Zadedykowany mojej kochanej Królowej <33333

CZYTASZ? = KOMENTUJESZ!