niedziela, 18 sierpnia 2013

6 rozdział - To jest chyba jakaś bajka


- Możemy porozmawiać? – usłyszałam głos Leo zza placów – Tylko nie tutaj..
- No okey… - powiedziałam nie pewna. Wyszliśmy na plaże naprzeciwko domu Leo i zaczęliśmy spacerować wzdłuż niej. – A więc co ode mnie chciałeś? – zapytałam zniecierpliwiona.
- Chciałem z tobą porozmawiać.. tak po prostu. – powiedział z uśmiechem na twarzy
- Jak kostka?
- Już lepiej, Rawie nie boli – skłamałam, nie potrafiłam mu powiedzieć prawdy
- Mam dużo  pytań, będę Cię męczył – powiedział roześmiany
- Ciągle mnie o coś pytasz. .A ja o tobie nie wiem nic… To znaczy o życiu piłkarskim wiem bardzo dużo, a o prywatnym nic.. Opowiedz o sobie!
- Eee no ja.. Tylko, że ja nie wiem co mam Ci powiedzieć! – powiedział załamany – Piłka totalnie przejęła moje życie… nie mam życia prywatnego..
- A przyjaciele, dziewczyny?
- Dziewczyny nie mam. Miałem kilka, ale zawsze gdy już myślałem, że to ta jedyna okazywało się, że lecą tylko na kasę.. Nie mam czasu na przyjaciół.. Treningi i mecze pochłaniają mnie.
- Przykro mi…
- Ale ty jesteś jakaś inna…
- Jaka? – powiedziałam zdziwiona
- Nie wiem… Masz coś czego te wszystkie dziewczyny nie miały… - panowała cisza. Przyjemna cisza. W pewnym sensie cieszyłam się, że nie odzywamy się. Usiedliśmy na gorącym piasku.
- Wiesz co? – zapytał – Chyba się zakochałem..
- Gratuluję, tej szczęściarze – zaśmiałam się i przybliżałam swoją twarz do jego twarzy. ,, Poczuł jak przez oczy przelewa mu się strumień krwi. Jej twarz była za blisko. Przyciągnął ją do siebie, tak gwałtownie, że zajęczała. Całował. Zupełnie bez świadomości tego, co robi. Odpychała go z początku, gdy nagle poczuł, jak mu się poddaję. Przywiera do jego twarzy. To było szaleństwo. Dzikie i niezrozumiałe. Pragnienie. Namiętność. ‘’
~
Rano obudziłam się w nie swoim pokoju, z ogromnym kacem. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Doberek. – powiedział uśmiechnięty od ucha, do ucha Leo noszący na tacy śniadanie. Odpowiedziała mu równo promiennym uśmiechem. – Możemy na razie ukryć nasz związek? Nie chce rozgłosu przez media. A przyjaciołom powiemy w odpowiednim czasie, zgadzasz się?
- Jasne. Sama uważam, że jeszcze nie czas na takie zwierzenia..
- Ja muszę lecieć na trening. – powiedział całując mnie w policzek. – Będę wieczorem, bo muszę załatwić kilka spraw na mieście. Tu masz klucze. – Dał mi klucze i wyszedł. Była godzina 13. Tak dobrze mi się z nim spało… Mateusz! Zapomniałam totalnie o nim! Ale zaraz, zaraz. Przecież a ni ja, a ni on nie jesteśmy małymi dziećmi. Mogę robić to co chcę. Spokojnie zjem to co przygotował Leo i pójdę do domu. Jak będzie się wypytywał powiem m żeby zajął się swoim życiem. Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Tylko że to nie okazało się takie łatwe.
- Martwiłem się! Czemu mi nie chcesz powiedzieć gdzie byłaś?!
- Bo to moja sprawa..
- Aha. Czyli ja już się dla Ciebie nie liczę?
- Jeju.. wyluzuj! Nocowałam u Leo…
- Nocowałaś?! – powiedział zdziwiony
- Tak. Było już późno i Leo nie chciał, żebym wracała sama po ciemku do domu.. Zaproponował nocowanie u niego. To mój przyjaciel – skłamałam – Już chyba więcej nie muszę tłumaczyć?! – powiedziałam zła – Idę wziąć prysznic i się przebrać. – Mati nawet nie zdążył nic powiedzieć, ja już byłam w swojej sypialni. Zamknęłam drzwi i odetchnęłam z ulgą. Było mi ciężko. Ale musiałam. Dla Leo.
~
*
- Hej. Jednak wrócę wcześniej, chcesz może wyjść ze mną na kolację? – usłyszałam głos Leo w telefonie.
- Chętnie.
-  To około 18 przyjadę po Ciebie, buziaki – rozłączył się
*
Po telefonie od Leo cała chodziłam w skowronkach. Na całe szczęście Mateusz tego  nie zauważył. Jak dobrze, że Marc i Cristian zaprosili go wieczorem na to piwo! Będę mogła się spokojnie spotkać z Leo. Niestety nie trwało to długo.
*
- Halo?
- Monia… wybacz, ale to dzisiaj chyba nie wypali..Moja mam się rozchorowała i wypadało by ją odwiedzić.. przepraszam.
- Nie no, rozumiem Cię..
- Ej! A może chcesz jechać razem ze mną? Poznasz moją rodzinę!
- Ja? No nie wiem… nie powinnam.
- Czyli wszystko ustalone! Moi rodzice mieszkają w miejscowości nie daleko Barcelony, więc droga nie zajmie nam długo. Będę o 17. – rozłączył się
*
Miałam półtorej godziny. Co on sobie myślał, że ja w tyle się naszykuję?! Musiałam. Ale wymyślił.. Czemu się na o zgodziłam? Właściwie to nie. Nie zgodziłam się. To on podjął decyzję za mnie. No cóż trzeba było to przeboleć. Spotkanie z przyszłymi teściami – zaśmiałam się w duchu i poszłam do łazienki.
Usłyszałam odgłos dzwonka. To pewnie Leo. Otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka.
- Wooow! Pięknie, wyglądasz! – powiedział przeleciawszy mnie całą swoim wzrokiem.
- Dziękuję. Ty również się postarałeś. – uśmiechnęłam się – Jedziemy?
Oczywiście jak przystało na dżentelmena otworzył mi drzwi do samochodu.  Po chwili już jechaliśmy. Rzeczywiście nie było to daleko. Domek nad lasem nie daleko miasta. Na miejscu już była cała rodzina.
- Leo! – krzyknęła Matka na jego widok
- Mamo! Jak się czujesz?
- Już lepiej synku już lepiej…  Dobrze, że jesteś.
Leo zaczął się witać ze wszystkimi członkami rodziny, a ja nadal stałam tam w progu jak wryta i nie wiedziałam co zrobić. Iść do niego, czy może uciekać? Z tego transu wy budził mnie głos taty Leo.
- Widzę, że przyprowadziłeś koleżankę.. To twoja nowa dziewczyna?
- Poznajcie to jest Monika! – Leo udawał, że zignorował pytanie swojego ojca i zaczął mnie wszystkim przedstawiać.
- Miło mi Cię poznać Moniko, proszę siadaj i opowiedz coś o sobie. – Przygarnęła mnie z tej trudnej sytuacji mama Leo.
Cała rodzina była bardzo miła i uprzejma. Czas szybko nam zleciał, przy rozmowach i opowieściach mamy Leo o jego dzieciństwie.
- Jest już późno musimy się zbierać, przyjadę jutro do Ciebie dobrze?
- Czekamy synku! – krzyknęła do pakującego do samochodu różne ciasta od swojej mamy Leo
- Dbaj dobrze o mojego syna – szepnęła mi do ucha, a ja odpowiedziałam na to uśmiechem. Wsiedliśmy do samochodu i resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Nagle Leo zatrzymał się i powiedział, że chce mi coś pokazać.
- Jak się sprawowałam dzisiaj? – zapytałam
- Bardzo dobrze! Polubili Cię – powiedział uśmiechnięty. – A najbardziej Mama.
- Gdzie mnie prowadzisz?
- W dzieciństwie lubiłem tam chodzić, to nie daleko, chodź! – Zawołał. – Jesteśmy!
Zaprowadził mnie nad ogromne jezioro. Było pięknie!  Opodal były pięknie łąki, a w jeziorze pływały kaczki, a obok jeziora był las. Usiedliśmy na trawie i zaczęliśmy rozmawiać.
- Pięknie tu – powiedziałam rozglądając się
- Wiem i dziwię się, że zawsze tu nikogo nie ma.. a może i to dobrze…  - Przybliżył się do mnie , tak że czułam jego oddech na moim policzku. – Kocham Cię..
- Ja Ciebie też.. – „ Pochylił się ku niej. Dotknął jej policzka. Delikatnie. Jak ptaka. Jakby bał się, że odfrunie, spłoszona nieostrożnym gestem. Położył palec na jej wargach, nie odsunęła twarzy. Pocałował. Miał wrażenie że śni. Że to nie dzieje się naprawdę. Była taka bezbronna w jego ramionach. Krucha, porcelanowa lalka… ‘’
___________________________________
No i o to rozdział! Specialnie dłuższy, za te wszystkie dni mojej nie obecności. Mam nadzieję że się podoba i zachęcam do komentowania, lub chociaż zostawienia swojej opinii na moim asku: http://ask.fm/MooniaaaxD

5 komentarzy: