poniedziałek, 29 lipca 2013

4 Rozdział - To jest chyba jakiś cholerny sen!


…..odepchnęłam go i wstałam na nogi.
- Czekaj, czekaj! Znamy się dopiero kilka godzin to wszystko zaszło za daleko! – wmawiałam sobie – To nie ma sensu… Zapomnij o wypadku, o mnie.. – powiedziałam i wybiegłam z płaczem, a on nawet nie zdążył nic powiedzieć.
Co ja sobie wyobrażałam?! Przecież jestem zwykłą dziewczyną z Polski, a on jest jednym z najlepszych piłkarzy na świecie! Przecież on może mieć każdą dziewczynę na zawołanie. Mimo tego, że tak tego cholernie chciałam i tak uważam, że zrobiłam do mnie. Zapewne była bym leską na jedną noc..
~ Leo ~

Jezu.. co to było? Sam dziwie się jak to mogło się stać?! Owszem ona bardzo mi się spodobała, mimo tego, że krótko się znamy, no ale od razu całować? To wszystko działo się za szybko. Co ona sobie o mnie pomyślała? Normalnie tak przecież nie robię.. Może naprawdę się zakochałem? Muszę ją jakoś odzyskać.. nawet nie mam jej numeru telefonu..
Gdy wchodził do domu ujrzał Samirę siedzącą na kanapie.
- Co tu robisz?! Nie rozumiesz, że z nami koniec?! Jak tu w ogóle weszłaś?! A no tak klucze.. trzeba będzie wymienić zamki – parsknął
- Oh, nie denerwuj się kotku.. – położyła rękę na jego klacie i już zamierzała go pocałować w szyję, lecz Leo ją odepchnął
- Do Ciebie to nie dociera?! – wykrzyczał – Nasz związek nie ma sensu! Nie kocham Cię! Z nami koniec!
- Jeszcze, zobaczymy kotku. – wyszeptała mu do ucha i wyszła z domu

*

Biegłam uliczkami sama nie wiedząc gdzie, chciałam znajdować się jak najdalej od tamtego miejsca. Chciałam być już w domu. Mimo wszystko moja kostka już, nie wytrzymał i mimowolnie upadłam na chodnik. Nagle podbiegła do mnie jakaś dziewczyna.
- Przepraszam! Nic się nie stało? – zapytała podnosząc mnie
- Nie, nic się nie stało.. – powiedziałam ze spuszczoną głową
- No przecież widzę, czemu płaczesz? – zapytała, a gdy zobaczyła, że nie odpowiadam, zaczęła dalej – Jestem Patrycja, a ty?
- Monika. – otarłam łzy
- O też Polka! – powiedziała uśmiechnięta – Chodź, usiądziemy w tej kawiarni. – pomogła mi wstać i zaprowadziła mnie do stoliku.
-Dobrze, to teraz może opowiesz mi co się stało? – opowiedziałam jej całą historię, a ona pocieszała mnie, kiedy mi zaczęły spływać łzy z policzka. – Ehh… nie przejmuj się nim. To jest gwiazdor. Musisz zapomnieć, wiem, że to jest trudne, ale musisz.
- Dziękuję, Ci, że mnie wysłuchałaś.. Ja już muszę lecieć.. Może kiedyś się jeszcze spotkamy?
- Jasne! – wymieniliśmy się numerami. Najlepsze było to, że byliśmy w tej samej kawiarni co przy spotkaniu z Messim… Coś czułam, że ta kawiarnia długo zostanie mi w pamięci.. Wsiadłam do wynajętego przez Mateusza samochodu pozostawionego przed kawiarnią i pojechałam, jak najprędzej do domu. Oczywiście tam, czekał na mnie wściekły Mati.
- Gdzie ty byłaś?! Martwiłem się o Ciebie! – usłyszałam przy otwieraniu drzwi
- Eee.. no.. zgubiłam się! – skłamałam
- Wiesz, która jest godzina?! No i z naszą imprezą nici..
- No przepraszam Cię.. Jutro Ci to wynagrodzę!
 - No dobra.. przepraszam, że tak na Ciebie nakrzyczałem..Idźmy już spać – poszliśmy do swoich pokoi bez żadnego słowa..
Rano obudził mnie straszny ból w kostce. Już wiedziałam, że cały dzień spędzę w łóżku. Zeszłam tylko na chwilę do kuchni po kawę, gdy zauważyłam kartkę na stole. ,, Poszedłem pobiegać, będę po 13 ‘’ – przeczytałam. Czyli 4 godziny sama w tym wielkim domu? No trudno. Zrobiłam sobie kawę i przy okazji śniadanie. Położyłam się wygodnie na kanapie w salonie. Już miałam włączać telewizor gdy nagle zadzwonił ktoś do drzwi. Otworzyłam, a tam stał Massi….
______________________________________________________________

Coś mnie wzięło na pisanie, więc o to jest! Zadedykowany mojej kochanej Królowej <33333

CZYTASZ? = KOMENTUJESZ!

niedziela, 28 lipca 2013

3 Rozdział - Jak to możliwe?


… sam Leo Messi. Nie potrafiłam nic powiedzieć, zatkało mnie. Wszystkie złości nagle odeszły. Jeszcze 5 minut temu miałam ochotę mu wygarnąć, a teraz? Teraz nie miałam do niego dosłownie nic. Zapomniałam o kostce, o tym jak mnie zostawił…

- Nazywam się… - powiedział
- Wiem jak się nazywasz… - przerwałam mu – Jestem Monika – powiedziałam uśmiechnięta
- Przepraszam, że Ciebie tak wtedy zostawiłem.. Jechałem wtedy na spotkanie w sprawie przedłużenia kontraktu… byłem już nieźle spóźniony.. zaspałem..głupie imprezy u Cesca! Gdybym się tak nie śpieszył, wszystko by było dobrze… A może to przeznaczenie? – zaśmiał się – Zawiozłem Cię do szpitala, ale zaraz dostałem telefon, że muszę jak najszybciej być na Camp Nou. Naprawdę przepraszam..
- Nie.. no.. nic się nie stało – powiedziałam z uśmiechem, choć w głowie miałam burzę mózgów. Ale po prostu musiałam się uśmiechnąć, musiałam! Jego spojrzenie – one tak na mnie działało, a ja nic nie mogłam zrobić  – Czekaj, czekaj… Jak to nic się nie stało?! Przez Ciebie mam skręconą kostkę i całe wakacje spędzę przed telewizorem na kanapie! – wreszcie wyrzuciłam z siebie
- Przepraszam… - powiedział ze spuszczoną głową – Chciałbym Ci to jakoś wynagrodzić.. – i znów spojrzał głęboko w moje oczy, a ja miałam ochotę się rozpłynąć
- Oh.. przepraszam, niepotrzebnie na Ciebie tak nakrzyczałam i….
- Nie! Bardzo dobrze, należy mi się, to moja wina… - przerwał mi
- Dobrze to zapomnijmy o tym i… masz ochotę może gdzieś ze mną wyjść?
- Hyyym… spotkanie z piłkarzem.. ciekawie brzmi – zaśmiałam się – Zgadzam się.

Wyszliśmy z kawiarni  i zaczęliśmy podążać uliczkami Barcelony . Sama nie wiem gdzie szliśmy, ponieważ to Leo prowadził. Podczas drogi dużo rozmawialiśmy. On opowiadał o sobie, ja o mnie. Wypytywał mnie o wiele rzeczy, był bardzo ciekawy. Po kilkunastu minutach doszliśmy na miejsce. Okazało się, że była to plaża, ale nie taka zwykła plaża pełna turystów. Była to zupełnie pusta plaża. Żadnego znaku życia. To było strasznie dziwne, ponieważ było tu naprawdę pięknie i każdy chciałby tu spędzić chociaż chwilę. Wokół znajdowały się skały i pagórki, po których można się było wspiąć na górę. Tak nieziemsko cicho.. My też nie odzywaliśmy się do siebie, dopiero Leo przerwał tę ciszę, mówiąc abyśmy wspięli się  na jeden z pagórków. Po wejściu doznałam szoku. Z tamtą było widać całą okolice, piękne morze i pobliskie wyspy.

- Jak tu pięknie – wyszeptałam
- Często tu przychodzę.. tu się lepiej myśli. Z dala od ludzi, problemów..
- Taki człowiek jak ty ma problemy? – zaśmiałam się
- Oj, żebyś wiedziała jakie – odpowiedział.

I w tym momencie przewróciłam się o jeden z kamieni i  wpadłam prosto na Leo. Przewróciłam go i  razem już leżeliśmy na ziemi. Chciałam go przeprosić i się podnieść, ale nie mogłam. Jego oczy przyssały mnie do jego ciała. Powoli zbliżał swoją twarz to mojej twarzy, czekając chwilkę na moją odpowiedź czy na pewno tego chcę. Lecz ja nic nie zrobiłam, więc zrozumiał to jako tak. Czułam jego oddech na swojej szyi. Wiedziałam, że on tego chce, ja niby też tego cholernie chciałam!   Odległość miedzy naszymi ustami można było mierzyć milimetrami, gdy nagle…

 M A  S A K R A -,- Rozdział TROSZECZKĘ wymuszony przez panią Julię, której go właśnie dedykuję <69 Pisany na szybko po wyczerpującej walce w galerii -,- No ale coś trzeba było kupić na te chrzciny xD

Czytasz = KOMENTUJESZ!

PS Taki krótki jakiś…

środa, 24 lipca 2013

3 roździał - Kto to był?


…… i tu film mi się urwał. Straciłam przytomność. Obudziłam się w szpitalu. Nie wiedziałam co wokół mnie się dzieje. Na początku nie wiedziałam gdzie jestem, po pewnym czasie zrozumiałam, że leżę na łóżku szpitalnym i jestem podpięta to kroplówki. Nic nie pamiętałam, nie wiedziałam czemu tu jestem, co się stało. Pamiętałam tylko, że poszłam na spacer obejrzeć Camp Nou, ale dalej nic.. Pustka. Do pokoju wszedł lekarz.
- O! Obudziła się Pani Moniko! Nareszcie! – krzyknął lekarz
- Mógłby Pan powiedzieć co się stało? Nic nie pamiętam..
- Zaniki pamięci… ciekawe… Pani Wiolu proszę to zanotować!
- To wytłumaczy mi Pan czy jak?! – powiedziałam zdenerwowana
- A! Tak! Oczywiście. Z tego co i wiadomo, to pewien pan potrącił panią, a pani straciła przytomność, ale proszę się nie martwić, nic się wielkiego nie stało… to znaczy ma pani skręconą kostkę, ale za minimum 2 tygodnie powinna być wyleczona. Musi się pani nie przemęczać. Najlepiej w ogóle zostać w domu i odpoczywać.
- CO?! No super! A gdzie jest sprawca wypadku?! – wykrzyknęłam
- Spokojnie.. Proszę się nie martwić. Ten szanowny pan przywiózł panią tutaj i zostawił panią, bo sam miał bardzo ważne spotkanie, a pani tu trochę leżała..
- Jak to? Która jest godzina?!
- 23.00
- O Matko! Mateusz! Przecież on pewnie  się denerwuje i zamartwia  gdzie jestem. Gdzie mój telefon… no super! Zgubiłam telefon..
- Z tego co wiem, nie miała pani nic przy sobie w czasie pobytu tutaj. Może pani skorzystać z telefonu szpitalnego.
- Dziękuję bardzo – podziękowałam i wybiegłam jak najszybciej z pokoju, co za bardzo się nie powiodło, bo dzięki jakiemuś palantowi mam skręconą kostkę i całe wakacje będę w domu! Gdy doszłam do telefonu, nerwowo wybrałam numer Matiego.
*
- Halo? Mateusz, to ja Monika..
- Boże! Gdzieś ty była! Martwiłem się o Ciebie! Już miałem dzwonić po policję..
- Ja.. ja.. jestem w szpitalu…
-CO?!!! Co się stało?!
- Wytłumaczę Ci potem..
- Dobra już jadę!
*
Gdy przyjechał i wszystko Mu opowiedziałam, był bardzo zdenerwowany. Ciągle wyszeptywał ,, Dorwę drania.. dorwę ‘’ Zaczynałam się bać..
- Mati, ale to tylko kostka!
- Kostka, kostka! Cham przywiózł Cię tu i zostawił! Takich na ulicę nie powinno się wpuszczać!
- No zostawiła kartkę, podobno jakąś, ale lekarz mi jeszcze jej nie przyniósł.. Dobra Mati dochodzi 2 w nocy, to był ciężki dzień dla nas obojga, musimy odpocząć wracaj do hotelu, ja muszę jeszcze zostać, ale jutro mnie wypisują, i jutro się tym wszystkim zajmiemy.
- No dobrze… robię to dla Ciebie..  To dobranoc.
Po tym jak Mateusz wyszedł do pokoju wszedł lekarz i podarował mi kartkę zostawioną przez tego debila, przez którego teraz tu leżę, o treści następującej:
,, Przepraszam za to wszystko co się wydarzyło, naprawdę nie chciałem.. To nie jest tak jak myślisz… nie zostawiłem Cię na pastwę lasu samą w szpitalu.. ale naprawdę musiałem pojechać. Chciałbym rozwiązać tą sprawę bez policji. Nie jestem jakimś oszustem, masz mój adres domu i telefon pod spodem. Proszę zadzwoń..
Teraz nic nie mogłam załatwić, był środek nocy! Jedyne co mi pozostało to zasnąć i mieć nadzieję, że jakoś się to wszystko wyjaśni…

Następnego dnia…
Gdy już mnie wypuścili z tego okropnego szpitala, chciałam udać się jak najszybciej do hotelu, lecz Mati ciągle mnie dręczył, że ma dla mnie jakąś niespodziankę. Nie umiałam mu odmówić, więc dałam mu wolną rękę. Gdy zbliżaliśmy się do plaży, kazał mi wysiąść i iść za nim. Strasznie mnie bolała noga ,więc  wziął mnie na ręce. Miałam zawiązaną opaskę na oczy i nic nie  widziałam. Nagle poczułam, że stawia mnie na ziemi.
- Dobrze teraz możesz zdjąć opaskę. – usłyszałam. W  tej chwili zobaczyłam duży dom z wielkim basenem z widokiem na ocean i  na dodatek  blisko plaży. – To od tej pory nasz domek. – powiedział uśmiechnięty.
 Ccc..ooo.. ccooo?!! – wykrzyczałam i powiesiłam mu się na szyi.
Tak skarbię – wyszeptał – No chodź zobaczyć jak jest w środku
Jeju!!! – wykrzyczałam!  
Oczywiście tam było jeszcze lepiej niż na zewnątrz. Lecz mimo tylu przyjemności musiałam w końcu zadzwonić i umówić się z.. A ja nawet nie wiem jak ma na imię… Zajebiście! No ale dobra. Wzięłam telefon Mateusza i zadzwoniłam pod wybrany numer.


*
- Dzień dobry usłyszałam – usłyszałam
- No dobry to ona dla pana nie będzie!
- Ale proszę się nie denerwować! Z kim mam przyjemność?
- Z dziewczyną którą pan wczoraj o mało nie zabił!
- Oh tak, ale proszę się nie denerwować, to nie sprawa na telefon, możemy się dzisiaj o 17 spotkać w Kawiarni ,, Limonka’’?
- No niech będzie..
- Do widzenia – pożegnał się grzecznie, a ja nic nie powiedziałam
*
- No to jak świętujemy?! – usłyszałam zza pokoju
- Wiesz co Mati, ja muszę wyjść, ale nie długo będę nie martw się
- No dobra… a gdzie idziesz?
- Yyy… no ten… musze to wszystko przemyśleć sama i zrobić zakupy na wieczór, w końcu chyba opijamy nasz nowy domek!
- Taak! No to dobra, cześć!
Nie chciałam nic mówić Mateuszowi, wiedziałam, że jak się dowie to się wścieknie i będzie chciał iść ze mną, ale ja chciałam to załatwić w miarę spokojnie, choć byłam bardzo wściekła. Musiałam jechać wynajętym samochodem, bo na piechotę przecież nie mogłam… Gdy dojechałam na miejsce, była  16. 50, zamówiłam sok i usiadłam przy stoliku. Nagle usłyszałam głos, jakiegoś faceta za mną.
- Dobry wieczór – powiedział z uśmiechem – na początek, kwiaty i ja no może się przedstawię – podarował mi kwiaty i zdjął czarne okulary. Wtedy doznałam szoku. Dotarło do mnie, że przede mną stoi…..
___________________________________________________________
No i jest! Myślałam, że nigdy go nie napiszę! Pisany wczoraj przed snem z nudów xD Zadedykowany znowu mojemu ukochanemu bratu Mateszowi, który mnie ciągle dręczy <3 xd
Czytasz - SKOMENTUJ!

poniedziałek, 15 lipca 2013

2 roździał - Nie mogłam w to uwierzyć

- A to, że obędzie się w Barcelonie! Powiem Ci w tajemnicy, że trenerzy Katalonii są tobą zainteresowani – powiedział trener, a mi aż zabrakło powietrza – tylko pamiętaj! Ja Ci nic nie obiecuję.
- Jejujejujejuuuu!
- Widzę, że się cieszysz – zaśmiał się do telefonu – to do zobaczenia jutro!
- Do widzenia
Byłam taka szczęśliwa. Nie mogłam przestać się uśmiechać. Szybko zadzwoniłam do Matiego by mu o tym powiedzieć.
- Pamiętaj, że wpadasz dzisiaj do nas – dodałam na koniec
- Pamiętam
Gdy Mateusz przyszedł, omówiliśmy wszystkie szczegóły podróży, mama jakoś wytłumaczyła tacie. Jak ona to zrobiła? Nie wiem.. Cud jakiś, ale to nie jest ważne. Zarezerwowaliśmy już  samolot. Jeszcze tylko 2 dni!
2 dni później..
Nadszedł ten dzień. Była 7.35. Nagle zadzwonił telefon. Dzwonił Mateusz.
- Cześć - usłyszałam - Obudziłem Cię?
- Nie, nie mogłam dzisiaj w ogóle zasnąć.
- Czemu?
- Emocje... Jeszcze nie zdałam sobie sprawy, że to już dziś! Dziś spełni się moje wielkie marzenie!
- Ja też nie mogę się doczekać. Spakowana?
- Ty się jeszcze pytasz! Ja spakowana byłam już jak się o tym dowiedziałam. - zaśmiałam się
- Hahahaha. Dobra muszę kończyć pamiętaj, że o 12 przyjeżdżam po Ciebie pod dom.
- Dobrze, pamiętam - uśmiechnełam się - No to cześć. 
- Cześć - odpowiedział

 Miałam jeszcze dużo czasu. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Sprawdziłam po raz dwudziesty czy wszystko spakowałam. Jeszcze raz spojrzałam na autograf Messiego wiszący nad biurkiem. Była już 10. 00. Jak to dziwnie szybko zleciało. No cóż trzeba iść już wziąść prysznic i zacząć się szykować, bo niedługo Mateusz po mnie przyjedzie.
 Usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam drzwi. Był to Mati.
- Gotowa? -zapytał
- Jasne! – odpowiedziałam
- To co jedziemy?
- Co się głupio pytasz!
- No tak.. - uśmiechnął się i  zabrał moje walizki z pokoju
- Jeszcze raz zerknęłam na salon i wyszłam z domu.
Podczas lotu byłam taka śpiąca, że od razu zasnęłam. Przy lądowaniu obudził mnie Mateusz. 
- Wstawaj! Wstawaj! Jesteśmy na miejscu. 
- Co, co? Ja przecież nie spałam - uśmiechnęłam się
- Taaa… Zobacz jak tu pięknie – szepnął
- Jejuuu! Warto było tak długo czekać.
- Ooooj tak!
Gdy jechaliśmy do hotelu przejeżdżaliśmy przez te piękne uliczki Barcelony. Coś pięknego! Hotel był przepiękny! Marmurowe ściany, te ozdoby! Wieczorem razem z Mateuszem wyszłam na plaże, która była naprzeciwko naszego hotelu.
Mówiłam Ci już, że tu jest pięknie? – zapytałam
Hahahaha, taaaak! - odpowiedział -  Wiele razy!
Jeeej! Samo to, że jestem tu jest czymś wielkim to co dopiero uczestniczenie w tak wielkim wydarzeniu jak mecz mojego ukochanego klubu! – powiedziałam
- Pomyśl, nasze marzenie wreszcie się spełniło! – powiedział, tak jakby zamyślony Mati
- Taaaak! Ehhhh…. Gdyby udało nam się spotkać piłkarzy Barcelony… ale raczej to marzenie się nie spełni… - westchnęłam
- Nigdy nie mów nigdy!
- Wiesz co.. jestem już trochę zmęczona wracajmy do hotelu
- Jak sobie życzysz.
Wyruszyliśmy uliczkami tego pięknego miasta. Nie byłam już taka zadowolona i zafascynowana Barceloną. W ciągu kilku minut posmutniałam.
- Cos się stało? Coś powiedziałem? – zapytał Mati
- Nie.. nic. – odpowiedziałam
- No przecież widzę.. no powiedz, nie mogę patrzyć jak się smucisz.
- Myślałam jakie to ma życie taka dziewczyna piłkarza – odparłam – Ale przecież nawet nie mam żadnych szans. Nigdy nawet nie poznam żadnego piłkarza, a to już by było coś.
- Monika… - przytulił mnie – Jesteś wspaniałą dziewczyną. Wiesz więcej niż nie który chłopak, czasami i mnie zadziwiasz swoja wiedzą o piłce. Jesteś piękna, inteligentna, kiedyś na pewno Ci się uda spełnić to najskrytsze marzenie. Musisz po prostu trochę poczekać. -uścisnął mnie mocno jak nigdy
- Dziękuję Ci Mati, ale chodzimy już do pokoju.
Resztę drogi przeszliśmy w ciszy. Chciałam jak najszybciej położyć się do łóżka. Gdy doszliśmy, przeprosiłam Mateusza i jak najprędzej się przebrałam i położyłam. Nie chodziło mi wcale o to, że byłam śpiąca, po prostu straciłam w ogóle ochoty na jakiekolwiek wspólne wyjście z Matim. Chciałam zostać sama. Ciągle myślałam tylko o jednym. Nałożyłam słuchawki na uszy i zasnęłam…
Na drugi dzień poczułam, że musze się przejść na Camp Nou, MUSZĘ. Coś mnie tam ciągnęło, jakby jakaś nie widzialna moc. Ubrałam się, zostawiłam wiadomość w kuchni dla Mateusza, który jeszcze spał. Była 7. 30.
Przechodzą tak uliczkami Barcelony, coraz bardziej zbliżałam się to tego jakże pięknego stadionu. Pierwszy raz widziałam go z bliska. Ciągle patrzyłam się na mury stadionu. Nie zauważyłam jak zza zakrętu wyjechał jakiś czarny samochód. Uderzył we mnie, a ja tylko poturlałam się po masce, a potem upadłam na drogę, lecz na dal byłam przytomna. Z samochodu wybiegł, ku mojemu zdziwieniu przestraszony….
_____________________________________________________________
Ta dam! Mimo trudności jest! Roździał zadedykowany mojemu ukochanemu bratu ciotecznemu, przyjacielowi i bohateru tego opowiadania - Mateuszowi :D ( PS Jak mnie jutro nie przeprosisz sztrzelam foch FOREVER xD )
Zachęcam do komentowania, bo to bardzo motywuje ;)

czwartek, 11 lipca 2013

1 roździał - Trudno przyszło, łatwo poszło


Na następny dzień, wstałam bardzo wcześnie. Była 6.00 rano, do szkoły miałam na 10.00, bo to w końcu był ostatni tydzień szkoły.  Chciałam sobie przemyśleć, co mam powiedzieć rodzicom. Wiedziałam, że z mamą Pojdzie łatwo. Na początku była zła, że interesuję się piłką nożną. Nie mogła się pogodzić, że swoje plany właśnie wiążę  z piłką. Od jakiegoś czasu poczułam, że ona chce, że stara się jakoś mnie zrozumieć, pomóc mi zrealizować moje marzenia. Czasami nawet ogląda ze mną mecz, pyta się o różne rzeczy. Stara się.. A tata? Z nim nigdy nie miałam dobrych kontaktów, ciągle się kłóciliśmy. Normalny ojciec gdy dowiaduje się, że będzie miał dziecko. Chce żeby to był chłopiec, by mógł z nim oglądać mecze, grać w piłkę. Dużo ludzi mówi mi, że taka dziewczyna jak ja to dla mężczyzny skarb. Tym bardziej dla takiego fanatyka piłki nożnej jak mój tata. A on? Zawsze mnie olewał. Nigdy nie było czegoś takiego ‘’Chodź Monika pogramy w piłkę!” NIGDY. Ciągle się tylko mnie czepiał. Ja byłam zawsze najgorsza, a on najlepszy. Od małego grałam w piłkę, często przychodziłam do niego i prosiłam go, błagałam by mnie zapisał do jakiegoś klubu piłkarskiego. Zawsze znalazł jakąś wymówkę, zniechęcał mnie. Aż w końcu powiedziałam koniec! Do tej pory uczęszczam na treningi i żałuje, że nie zaczęłam wcześniej. W wieku 11 lat zaczęłam chodzić na treningi, kiedy moi koledzy z boiska już w wieku 7 lat grali zawodowo. Zdawałam sobie z tego sprawę, że dostaje fory tylko dlatego, że  jestem dziewczyną. Mój ojciec oprócz zawożenia i przywożenia mnie z treningów i meczy i kupowania sprzętu nie angażuje się. Większość rodziców zostaje na treningi, patrzy jak trenują ich dzieci, dają jakieś dobre rady.. A mój? Dla niego samo to, że musi mnie zawieść jest udręką. Nigdy nie robi tego z własnej woli, lecz z przymusu. Gdy tak rozmyślałam o tym co będę musiała powiedzieć rodzicom, nawet nie zdałam sobie sprawy, że już jest 8.00 godzina. Wstałam z łóżka i wzięłam prysznic. Ubrałam się i zeszłam na dół do kuchni, by coś przegryźć przed wyjściem. Była już 9.00. Autobus miałam 9.15. Założyłam słuchawki na uszy i wyszłam z domu. Gdy przyszłam do szkoły, okazało się, że było nas tylko troje. Ja, przyjaciółka Wiktoria, Gosia. Jest tak praktycznie co roku. Każdy sobie robi wolne, tylko nasza trójka przychodzi na lekcje. Każdy kto sobie pomyśli „ Jakie kujonki” jest w błędzie. Najlepsze jest to, że nie mamy w ogóle lekcji. Większość pań włącza nam jakiś film i sobie idzie. Ostatnio, pani o nas w ogóle zapomniała i nie zjawiła się w sali. A my co wtedy robimy? Lepiej nie wiedzieć. Ten dzień spędziłyśmy dziwnie spokojnie, rozmawiałyśmy, śmiałyśmy i opowiadaliśmy śmieszne historie. Pani nas szybko zwolniła, bo oprócz tego nie mieliśmy nic do roboty. Wybrałyśmy się po szkole do MacDonalda, bo byłyśmy strasznie głodne. Tam powiedziałam im o tym, że w wakacje wyjeżdżam do Barcelony.
- Jej, tobie to dobrze – powiedziała Gosia
- E tam, dobrze! Najgorsze jest to, że Ci dzisiaj zamierzam powiedzieć o tym rodzicom, a wiecie jaki jest mój tata.. – posmutniałam
- Nie bój się! Dasz sobie radę – uśmiechnęła się Wika. Nagle zaczął mi dzwonić telefon. To była Mama.
*
- Halo?
- Gdzie jesteś?
- W maku z Wika i Gosią, a co?
- Aha, a za ile będziesz, no już kończę więc będę w domu za jakieś 30 min
- Ok., muszę Ci coś powiedzieć, ale to nie przez telefon, pa.
- Pa
*
- Dziewczyny, ja już musze lecieć. – ucałowałam je i wyszłam
Gdy wysiadałam z autobusu ogarnęły mnie dreszcze, za chwilę będę się musiała zmierzyć z czymś czego nie chce, ale muszę. Weszłam do domu. Po chwili usłyszałam głos mamy zza ściany.
-  O już jesteś! Rozmawiał z twoim trenerem. Teraz będą wakacje i nie będzie treningów, ale w sierpniu będziesz miała zgrupowanie.
- O mamo, chciałabym z Tobą pogadać – przerwałam jej – Te wakacje chciałam spędzić wspólnie z Mateuszem w.. Barcelonie. To moje marzenie!
- Oh.. dobrze, jeśli mają się spełnić twoje marzenia, to czemu nie, ale twój ojciec.. nie sądzę by się zgodził
- I tu jest problem.. – odparłam
- Poczekaj, na razie taty nie ma w domu, ja coś wymyśle, zostaw to mnie. – uśmiechnęła się
- Kocham Cię mamo! – przytuliłam się do niej
- A kiedy zamierzacie wyjechać?
- Chcieliśmy spędzić tam cały lipiec, albo i może dłużej.
- Mam pomysł. Jutro tata jedzie na jakąś delegacje, zaproś Matiego na kolacje, to wszystko załatwię, a teraz zmykaj do pokoju i spać
 Jeszcze raz przytuliłam mamę i poszłam do pokoju, nie mogłam zasnąć ze szczęścia, ciągle chodziłam do pokoju. „ To nie możliwe’’- Wmawiałam sobie. Nagle zadzwonił telefon. Był to trener.
- Dobry wieczór trenerze – odezwałam się
- Nie obudziłem Cię?
- Nieee. Coś się stało?
- Mogłabyś jutro wpaść do klubu?
- Oczywiście, a coś się stało?
- Mama Ci nie mówiła?
- No mówiła o tym zgrupowaniu co w tym takiego?
- A to, że odbędzie się w….
____________________________________________________________

Boże! Jakie nudy, no ale tak to jest jak się pisze z bolącym brzuchem :/ Zapraszam do komentowania to motywujące ;) 




poniedziałek, 8 lipca 2013

Gracias El Guaje!!

Villuś skarbie, nie rób mi tego!
POTWIERDZONE: http://www.fcbarca.com/49120-villa-odchodzi-do-atletico-madryt.html‎
Czyli Davida teraz będziemy widywać a Atletico :<
No ale, że tam :< Ja to chciałam, że jak musisz juz odchodzić to chociaż do Arsenalu ;'(
Wyczuwałm załamanie nerwowe..

GRACIAS VILLLA!











PROLOG

Usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Z kuchni usłyszałam głos mojej mamy.
- Monika! Mati dzwoni!
- Już idę mamo!
Pobiegłam do kuchni i zabrałam mamie telefon z ręki.
- Halo?
- Cześć - usłyszałam - Posłuchaj... mam problem. Dzisiaj zepsuł się telewizor, a jak wiesz dzisiaj nasz ukochany klub gra mecz...
- Chcesz wpaść? - przerwałam mu
- No jak by nikt nic nie miał przeciwko. - zaśmiał się
- Hahaha już nie przesadzaj i wpadaj na chate - odpowiedziałam
- Ok, kupie po drodze jeszcze jakieś picie i coś do jedzonka
- Dobra, to cześć!
- Cześć
Szybko pobiegałam do mamy by jej o tym powiedzieć. Okazało się, że rodzice gdzieś wychodzą na miasto, więc mieiśmy ten wieczór dla siebie.To było trochę dziwne. Zawsze rodzice czepiali się, że ciągle tylko te mecze oglądam i tylko piłka mi w głowie. To wyglądało tak jakby już mili dość kłócenia się ze mną. Zaczełam sprzątać salon. Nagle usłyszałam dzwonek do domu. Czyżby Mateusz już przyszedł? Otworzyłam drzwi. Tak, to był Mati.
- O cześć! Co tak wcześnie?
- Sorry, ale znowu pokłóciłem się z rodzicami i chciałem z tamtąt jak najszybciej iść.
- Spoko, siadaj na kanapie zaraz wszystko mi opowiesz, znowu poszło o piłkę?
- Jak zawsze. Ciągle się czepiają i mówią, żebym sobie dał spokój!
- Nie słuchaj ich jesteś świetnym bramkarze. Nie ma takiego żeby Ci strzelił bramkę.
- Dzięki - uśmiechnął się
- To ja pójdę zrobić popcorn!
Poszłam do kuchni. Czemu nasi rodzice musieli być tak źle nastawieni do piłki? Zaczełam rozmyslać i  oczywiście musiałam spalić popcorn. Usłyszałam głos Mateusza, który wybił mnie z "transu"
- Pomóc Ci?
- No przydało by się.
- Czemu jesteś taka smutna?
- Nie ważne, zostaw ten popcorn i choć, bo zaraz zacznie się mecz.
Siedliśmy  w ciszy na kanapie, którą znowu przerwał Mateusz.
- Jak ja bym chciał tam pojechać, choć na jeden dzień, iść zwiedzić Barcelone, zobaczyć na żywo mecz Barcelony siedząc na trybunach Camp Nou. Jeden dzień! A tak wiele.
- Ty! A pamiętasz jak w dziećiństwie odkładaliśmy pieniądze na to by jak dorośniemy pojechać do Barcelony na mecz? - nagle mi coś zaświtało w głowie
- Ej! Totalnie o tym zapomniałem. Pamiętasz! Schowalismy niezłą sumkę pieniędzy pod tym starym dębem koło twojego domu!
Szybko wybiegiegłam w kierunku drzewa. Mati poszedł szybko po łopate. Nie zwracałam uwagę co się dzieje , przybiegłam pod drzewno z łopatka młodszej siostry. Zaczełam kopać nie mysląc co ja właśnie robie.
- Monika! Hahaha, poczekaj, tą łopatką napewno nie wykopiesz tego! - Zaśmiał się
- Hahahah no fakt! - Uśmiechnełam się
Mateusz wykopał duży dołek w którym, na samym dnie znajdowała się mała skrzyneczka. Okazało się, że było w nej tak dużo pieniędzy, że starczyo by spokojnie na samolot, hotel i bilety na Cam Nou.

- Totalnie o niej zapomniałam. - westchnełam ze zdziwienia
- Wiesz co to znaczy? - zapytał
- Jedziemy do Barcelony!
- No tylko musimy przekonać rodziców i jest jeszcze jeden problem.. przecież kończy się sezon i dziś jest ostatni mecz!
- No to plany przepadły! - posmutniałam
- Poczekaj, ja coś wymyślę! - pobiegł do domu
Poszłam za nim. Gdy wyszliśmy na boisku dużo się działo. Było już 2:0. Pierwszą bramke strzelił Thiago przy asyście Iniesty, a drugą Alexis z karnego. Mateusz pobiegł do mojego pokoju. Zawołałam do niego, ale on tylko powiedział żebym usiadła na kanapie i oglądała mecz, a on zaraz zejdzie. No cóż, nie mogłam nic zrobić więc usiadłam i oglądałam mecz. Nagle z pokoju wybiegł Mateusz z laptopem.
- Patrz! Barca najbliższy mecz towarzyski gra 15 lipca! Z Arsenalem!
- Jej! To teraz zostało tylko przekonać rodziców. - rzuciłam się na szyje Mateuszowi
- Nawet jak nam nie pozwolą to przecież jesteśmy dorośli
- Jej jak się cieszę! - pocałowałam Matiego w policzek
- Dobra, jutro ustalimy szczegóły, teraz oglądajmy mecz
I w tym momencie Leo po tym jak kiwnął 4 obrońców i w końcu bramkarza strzela bramkę na
3:0. Gwizdek sędziego i koniec meczu. Barcelona wygrała 3:0 z Malagą. Coś czułam, że to będa najszczęśliwsze wakacje  w moim życiu!
___________________________________________________-
No to tak. Moje pierwsze opowiadanie, pierwszy blog.. Mam nadzieję , że się spodoba :D