środa, 24 lipca 2013

3 roździał - Kto to był?


…… i tu film mi się urwał. Straciłam przytomność. Obudziłam się w szpitalu. Nie wiedziałam co wokół mnie się dzieje. Na początku nie wiedziałam gdzie jestem, po pewnym czasie zrozumiałam, że leżę na łóżku szpitalnym i jestem podpięta to kroplówki. Nic nie pamiętałam, nie wiedziałam czemu tu jestem, co się stało. Pamiętałam tylko, że poszłam na spacer obejrzeć Camp Nou, ale dalej nic.. Pustka. Do pokoju wszedł lekarz.
- O! Obudziła się Pani Moniko! Nareszcie! – krzyknął lekarz
- Mógłby Pan powiedzieć co się stało? Nic nie pamiętam..
- Zaniki pamięci… ciekawe… Pani Wiolu proszę to zanotować!
- To wytłumaczy mi Pan czy jak?! – powiedziałam zdenerwowana
- A! Tak! Oczywiście. Z tego co i wiadomo, to pewien pan potrącił panią, a pani straciła przytomność, ale proszę się nie martwić, nic się wielkiego nie stało… to znaczy ma pani skręconą kostkę, ale za minimum 2 tygodnie powinna być wyleczona. Musi się pani nie przemęczać. Najlepiej w ogóle zostać w domu i odpoczywać.
- CO?! No super! A gdzie jest sprawca wypadku?! – wykrzyknęłam
- Spokojnie.. Proszę się nie martwić. Ten szanowny pan przywiózł panią tutaj i zostawił panią, bo sam miał bardzo ważne spotkanie, a pani tu trochę leżała..
- Jak to? Która jest godzina?!
- 23.00
- O Matko! Mateusz! Przecież on pewnie  się denerwuje i zamartwia  gdzie jestem. Gdzie mój telefon… no super! Zgubiłam telefon..
- Z tego co wiem, nie miała pani nic przy sobie w czasie pobytu tutaj. Może pani skorzystać z telefonu szpitalnego.
- Dziękuję bardzo – podziękowałam i wybiegłam jak najszybciej z pokoju, co za bardzo się nie powiodło, bo dzięki jakiemuś palantowi mam skręconą kostkę i całe wakacje będę w domu! Gdy doszłam do telefonu, nerwowo wybrałam numer Matiego.
*
- Halo? Mateusz, to ja Monika..
- Boże! Gdzieś ty była! Martwiłem się o Ciebie! Już miałem dzwonić po policję..
- Ja.. ja.. jestem w szpitalu…
-CO?!!! Co się stało?!
- Wytłumaczę Ci potem..
- Dobra już jadę!
*
Gdy przyjechał i wszystko Mu opowiedziałam, był bardzo zdenerwowany. Ciągle wyszeptywał ,, Dorwę drania.. dorwę ‘’ Zaczynałam się bać..
- Mati, ale to tylko kostka!
- Kostka, kostka! Cham przywiózł Cię tu i zostawił! Takich na ulicę nie powinno się wpuszczać!
- No zostawiła kartkę, podobno jakąś, ale lekarz mi jeszcze jej nie przyniósł.. Dobra Mati dochodzi 2 w nocy, to był ciężki dzień dla nas obojga, musimy odpocząć wracaj do hotelu, ja muszę jeszcze zostać, ale jutro mnie wypisują, i jutro się tym wszystkim zajmiemy.
- No dobrze… robię to dla Ciebie..  To dobranoc.
Po tym jak Mateusz wyszedł do pokoju wszedł lekarz i podarował mi kartkę zostawioną przez tego debila, przez którego teraz tu leżę, o treści następującej:
,, Przepraszam za to wszystko co się wydarzyło, naprawdę nie chciałem.. To nie jest tak jak myślisz… nie zostawiłem Cię na pastwę lasu samą w szpitalu.. ale naprawdę musiałem pojechać. Chciałbym rozwiązać tą sprawę bez policji. Nie jestem jakimś oszustem, masz mój adres domu i telefon pod spodem. Proszę zadzwoń..
Teraz nic nie mogłam załatwić, był środek nocy! Jedyne co mi pozostało to zasnąć i mieć nadzieję, że jakoś się to wszystko wyjaśni…

Następnego dnia…
Gdy już mnie wypuścili z tego okropnego szpitala, chciałam udać się jak najszybciej do hotelu, lecz Mati ciągle mnie dręczył, że ma dla mnie jakąś niespodziankę. Nie umiałam mu odmówić, więc dałam mu wolną rękę. Gdy zbliżaliśmy się do plaży, kazał mi wysiąść i iść za nim. Strasznie mnie bolała noga ,więc  wziął mnie na ręce. Miałam zawiązaną opaskę na oczy i nic nie  widziałam. Nagle poczułam, że stawia mnie na ziemi.
- Dobrze teraz możesz zdjąć opaskę. – usłyszałam. W  tej chwili zobaczyłam duży dom z wielkim basenem z widokiem na ocean i  na dodatek  blisko plaży. – To od tej pory nasz domek. – powiedział uśmiechnięty.
 Ccc..ooo.. ccooo?!! – wykrzyczałam i powiesiłam mu się na szyi.
Tak skarbię – wyszeptał – No chodź zobaczyć jak jest w środku
Jeju!!! – wykrzyczałam!  
Oczywiście tam było jeszcze lepiej niż na zewnątrz. Lecz mimo tylu przyjemności musiałam w końcu zadzwonić i umówić się z.. A ja nawet nie wiem jak ma na imię… Zajebiście! No ale dobra. Wzięłam telefon Mateusza i zadzwoniłam pod wybrany numer.


*
- Dzień dobry usłyszałam – usłyszałam
- No dobry to ona dla pana nie będzie!
- Ale proszę się nie denerwować! Z kim mam przyjemność?
- Z dziewczyną którą pan wczoraj o mało nie zabił!
- Oh tak, ale proszę się nie denerwować, to nie sprawa na telefon, możemy się dzisiaj o 17 spotkać w Kawiarni ,, Limonka’’?
- No niech będzie..
- Do widzenia – pożegnał się grzecznie, a ja nic nie powiedziałam
*
- No to jak świętujemy?! – usłyszałam zza pokoju
- Wiesz co Mati, ja muszę wyjść, ale nie długo będę nie martw się
- No dobra… a gdzie idziesz?
- Yyy… no ten… musze to wszystko przemyśleć sama i zrobić zakupy na wieczór, w końcu chyba opijamy nasz nowy domek!
- Taak! No to dobra, cześć!
Nie chciałam nic mówić Mateuszowi, wiedziałam, że jak się dowie to się wścieknie i będzie chciał iść ze mną, ale ja chciałam to załatwić w miarę spokojnie, choć byłam bardzo wściekła. Musiałam jechać wynajętym samochodem, bo na piechotę przecież nie mogłam… Gdy dojechałam na miejsce, była  16. 50, zamówiłam sok i usiadłam przy stoliku. Nagle usłyszałam głos, jakiegoś faceta za mną.
- Dobry wieczór – powiedział z uśmiechem – na początek, kwiaty i ja no może się przedstawię – podarował mi kwiaty i zdjął czarne okulary. Wtedy doznałam szoku. Dotarło do mnie, że przede mną stoi…..
___________________________________________________________
No i jest! Myślałam, że nigdy go nie napiszę! Pisany wczoraj przed snem z nudów xD Zadedykowany znowu mojemu ukochanemu bratu Mateszowi, który mnie ciągle dręczy <3 xd
Czytasz - SKOMENTUJ!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz