środa, 2 października 2013

10 Rozdział - Powrót z przeszłości.


- Monika? Nie wierzę! To naprawdę ty?
- Przepraszam my się chyba nie znamy. – odpowiedziałam zdziwiona.
- Obóz wiosenny w Londynie. Zawody strzeleckie. Nie pamiętasz kto strzelił wtedy 10 poprzeczek z rzędu? – uśmiechnął się od ucha do ucha brunet.
- Olivier? To naprawdę ty?  - rzuciłam się na niego - Nie poznałam Cię! Zmieniłeś się!
- Ty za to w ogóle – uśmiechnął się szeroko pokazując swoje białe zęby – Nadal tak samo piękna!
- Już nie przesadzaj… A no tak! To jest mój brat cioteczny, Mateusz.
- Miło mi. – powiedział brunet.
- Mi również.- odpowiedział Mati.
- A co tu w ogóle robisz? – zapytałam
- Hmm niech pomyśle.. gram?
- Serio? Czemu ja jeszcze o tobie nie słyszałam? – zaśmiałam się
- Dobra ja już muszę lecieć, bo się trener wkurzy, to cześć. – uśmiechnął się i odszedł.
Co to było? Nie mogę uwierzyć. To naprawdę był Olivier? Przecież ja już się z nim nie wiedziałam  od ponad 3 lat! Myślałam, że to już przeszłość, że nigdy się już z nim nie zobaczę. Że już nigdy nie zobaczę jego pięknych oczu. Nie usłyszę jego głosu. Nie poczuje Jego ust. Jak go zobaczyłam poczułam się jak wtedy, gdy pierwszy raz go widziałam. Te motyle w brzuchu. A teraz się dowiaduje, że jest piłkarzem Arsenalu. Ba! Jest w Barcelonie. Jezu, co się ze mną dzieje. Przecież miałam już o nim nie myśleć, to miał być koniec naszej znajomości. Ale czy to na pewno była tylko znajomość?
- Monika halo! Ziemia do Moniki! Znalazłem ubikacje, chodź szybko bo zaraz zacznie się mecz! Chyba nie chcesz się spóźnić? – usłyszałam głos Matiego. – Ej co się dzieje?
- Nic. Chodź już bo się spóźnimy! – powiedziałam zdenerwowana.
- Ehh.. jak chcesz. Nigdy nie zrozumiem kobiety…
Gdy wróciliśmy już na miejsca, Shak była trochę zdziwiona czemu tak długo nas nie było, ale nie wypytywała o to, ponieważ mecz już się zaczął.


Wybiegli na murawę. Leo ciągle gdzieś spoglądał w moją stronę. ON też był jakiś rozkojarzony. Widziałam jak koledzy z drużyny coś ciągle od niego chcieli, a on tak jakby nic nie słyszał. Nie wiem czemu, ale zamiast patrzeć w stronę zawodników Barcy, mój wzrok utkwił w nim. Przecież przyszłam tam dla Leo i dla mojego ukochanego klubu. Musiałam się opamiętać. Sędzia rozpoczął spotkanie. Barcelona jak na razie rozgrywała swoją słynną tiki – take. Leo za każdym razem kiedy dostawał piłkę, próbował atakować bramkę przeciwnika, ale niestety obrońcy i bramkarz Arsenalu nie dawali mu strzelić bramki. Do przerwy wynik nadal stanowił 0-0. Widziałam jak trener wydziera się na Girouda. Rzeczywiście był jakiś taki nieobecny. Gubił piłkę, źle podawał. Tata ciągle coś tłumaczył Messiemu i Neymarowi. Rozpoczęła się druga połowa. Arsenal wyszedł bardziej zmotywowany, Barcelona jakaś taka już zmęczona i senna. Messi  próbował wziąć sprawy w swoje ręce. Pobiegł sprintem pod bramkę przeciwnika kiwając  3 zawodników. Uderzył. Szczęsny górą. Ktoś wykopał daleko piłkę. Był tam Giroud, Mascherano i Valdes. Jednym zwodem ominął Javiera. Został tylko on i Valdes. Camp Nou zamilkło. Mocny strzał. Gol. Gwizdy kibiców Blaugrany. Szczęście kibiców z Londynu. 88 minuta. Nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać. Na początku lekko uśmiechnęłam się pod nosem, ale po chwili się opamiętałam. Doszło do mnie co się przed chwilą stało. Byłam zła na siebie, za to że jakiś głupi chłopak zawraca mi głowę i jest ważniejszy, od ukochanego klubu. Popatrzyłam na Messiego był wściekły. Wszyscy nagle posmutnieli. Sędzia doliczył jeszcze 4 minuty. 4 minuty, które jeszcze mogły odmienić wszystko. Barcelona przy piłce. Neymar długo szarżował z piłką, aż wyminął zawodnika Arsenalu. Podaje. Na stadionie zawrzało. Wszyscy czekali co się wydarzy. Messi ledwo podbiega do piłki i…Gol! 93 minuta! Barcelona wyrównuje po bramce Messiego. Ich radość – coś wspaniałego. Arbiter kończy spotkanie. Mimo tego, że był to tylko remis wszyscy byli zadowoleni, ponieważ nie był to łatwy mecz.



Pożegnałam się z Shakirą i poszłam na umówione miejsce, gdzie miałam spotkać się z Leo. Mateusz powiedział, że przejdzie się do domu na piechotę i nie przyjdzie na imprezę, ponieważ źle się czuje. Byłam sama na prywatnym parkingu gdzie parkowali piłkarze. Było ciemno. Nagle zobaczyłam sylwetkę idącą w moją stronę. Myślałam, że to strzelca bramki dla Blaugrany. Ucieszyłam się i podbiegłam trochę bliżej. To jednak nie był on. Moja twarz pobledniała…


Tak i oto pojawił się ( po jakimś miesiącu ) rozdział. Sama w to nie wierze, że udało mi się znaleźć czas żeby go napisać. Trochę się namęczyłam, bo straciłam całkowicie wenę do pisania. Szkoła, treningi, szkoła, treningi..Bardzo, bardzo, bardzo zachęcam was do komentowania :D To bardzooo motywuje ;)

Teraz rozdziały będą się pojawiać, dużo rzadziej niż w ciągu wakacji :/

11 komentarzy:

  1. Świetny , ale pewnie zamiast Leo , będzie Olivie -,- Czekam na next ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :3 Domyślam się, że będzie to Oli :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Oliver <3 ale długo czekałam no :( nie lubię tak, pisz szybko :) i zapraszam do mnie :

    OdpowiedzUsuń
  4. to pewnie Olivier :)) czy jak go się tam pisało XDDD
    ciekawe co będzie dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  5. nowy rozdział u mnie

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahah na stówe Oliver :D
    zapraszam również do mnie :) :
    http://tylkobarca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham tego bloga, więc nominowałam cię do Liebster Blog Award ♥ Szczegóły u mnie http://culeforeve.blogspot.com/2013/12/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam ! Nominowałam cię do Liebster Blog Award . Szczegóły tutaj http://awglowietysiacemarzen.blogspot.com/p/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to! Nadrobiłam wszystko! I mogę powiedzieć, że się zakochałam! <3
    To jest nieziemskie! :D
    Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie :D

    pilkarski-mezalians.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam do siebie http://netherlandlondon.blogspot.com ;>

    OdpowiedzUsuń