Na drugi dzień
Gdy przyszłam do domu Mateusz jeszcze spał. Te wspólne noce spędzone z Marcem, Cristianem
i Dos Santosem źle na niego działają. Ale, niby dobrze. Zajmuje się sobą i nie
dręczy mnie pytaniami typu: Gdzie byłaś? Co robiłaś? Ostatnio dzwoniła mama i
Mati przysiągł jej, że on dopilnuje żeby nic mi się nie stało. No tylko, że to
już zaczynało się robić wkurzające. Teraz jest zajęty balowaniem z chłopakami.
A ja mam wolny czas na spędzanie czasu z Leo.
A pomyśleć, że jeszcze jakiś miesiąc temu byłam zwykłą dziewczyną,
uczącą się i planującą swoje plany na studia. Odkąd przyjechałam do Barcelony ,
moje życie wywróciło się do góry nogami! Szczerze mówiąc nie wiem co będzie dalej.
W tej chwili interesuje mnie co jest tu i teraz. I przy tym pozostaję
Mateusz naa początku ucieszył się z wiadomości o biletach na
strefe VIP, ale potem zaczęła się stała
gadka.
- Skąd je masz? – z poważniał
- Leo mi je załatwił..
- Zauważyłem, że ostatnio dużo przebywasz z nim.
- No i co z tego! To chyba moja sprawa?
- Ale ja się o Ciebie martwię, rozumiesz? Pamiętasz co
obiecałem twojej matce?
- Obiecałem, obiecałem.. Jestem już dorosła rozumiesz? Wiem
co robię…
- Dobrze. Przepraszam. Naprawdę za bardzo na Ciebie
naskoczyłem. Wybaczysz mi?
- Wybaczam. Zapomnijmy o tym ok.? Dzisiaj jedziemy na mecz na
Camp Nou spełniać swoje marzenia!
Dziś nie widziałam się z Leo. Od rana musiał gdzieś jeździć
załatwiać różne sprawy związane z meczem. Zadzwonił tylko do mnie, żeby
powiadomić mnie, o tym, że po meczu będzie jakaś impreza u Cristiana i jesteśmy
zaproszeni. Dzień zleciał bardzo szybko. Za nim się obejrzałam już musieliśmy
jechać na stadion. Założyłam koszulkę domową Barcelony z napisem „Messi 10’’ którą dostałam od Leo. Przed Camp Nou
było pełno ludzi. Do wejścia prowadziły ogromne kolejki. Nagle zauważyłam, że ktoś do mnie macha.
Postać zbliżała się do mnie, tak jakby to właśnie do mnie chciała dotrzeć. Po chwili
uświadomiłam sobie, że to była Shakira.
- Cześć! Pewnie mnie znasz.. Jestem Shakira, dziewczyna
Pique. A ty Monika tak? Leo mnie poprosił, żebym poczekała tu na Ciebie.
- Oh nie trzeba było! Miło z twojej strony. Tak jestem,
Monika, a to mój starszy brat cioteczny Mateusz.
- Miło mi. – powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha Shak
- Mi również – odpowiedział i pocałował Shakirę w rękę jak prawdziwy
dżentelmen
- Ty uważaj, bo obędziesz miał do czynienia z Gerardem – zaśmiałam
się
Shakira doprowadziła nas do jakiegoś innego wejścia z boku
stadionu i już po 5 minutach byliśmy na trybunach. W tym momencie akurat
chłopaki się rozgrzewali. Leo co chwilkę zerkał gdzieś tam w trybuny. Kiedy
mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął i pomachał, po czym cała drużyna odwróciła
się w moją stronę i zaczęła machać co się skończyło 5 karnymi kółkami. Miłą
atmosferę zakłóciła natura.
- Mati, ja musze do ubikacji – powiedziałam po cichu
- No to idź.
- No ale ja się boję… chodź ze mną.
- Ehhh… no dobra. – odpowiedział. Błądziliśmy już duszą chwilę po Camp Nou w poszukiwaniu toalety.
- Chodź, że szybciej, bo się zaraz zleje!
- Spokojnie! Nie dość, że Ci pomagam to się na mnie drzesz!
Trzeba było skorzystać domu, to ta nie… Patrz tam są jakieś schody! Może to
tam..
- Już nie gadaj tyle tylko chodź! – Na końcu schodów były drzwi, które przeniosły nas do jakiegoś korytarza,
długo błądziliśmy przechodząc z jednego korytarza na drugi.
- No pięknie! Zgubiliśmy się…
- Trzeba było iść z Shak to ta się boi.. i masz babo placek!
- Oh już przestań! Czy ty też to słyszysz? Ktoś tu idzie! –
wtedy przeleciał mnie lekki dreszcz, ale i również, szczęście, że ktoś pomoże
nam się stąd wydostać. – Kroki dochodzą z tamtego korytarza! Chodźmy
tam! –ruszyłam, a chodzenie przerosło
się w bieg, gdy już miałam skręcać w korytarz z którego dobiegały głosy,
wpadłam na wysokiego bruneta…
_____________________________
No i jest! Zachęcam do komentowania :D